Z łóżka zwlekłam się parę minut po
godzinie siódmej. Wcale nie zdziwiłam się, że w salonie na kanapie twardo spał
Harry i nieco ślinił się na poduszkę. Zakodowałam sobie szybko w pamięci, że
powinnam ją wrzucić do pralki natychmiast, jak Loczek wstanie. Rozejrzałam się
po pomieszczeniu w poszukiwaniu Tomlinsona. Nie ulegało wątpliwości, że Cherry
okupuje naszą drugą sypialnię, która do tej pory jakoś się nie przydawała. Och
tak. Wreszcie wszystko zaczynało się układać. A taką przynajmniej miałam
nadzieję.
Weszłam do kuchni z zamiarem
przygotowania sobie płatków owsianych. Byłam nieco zaskoczona widząc Louisa
opartego o kuchenną szafkę i podziwiającego krajobraz za oknem. Chrząknęłam
cicho, ściągając w ten sposób na siebie uwagę chłopaka. Obawiałam się
konfrontacji z nim sam na sam, ale teraz nie mogłam od tego uciec. Próbowałam,
ale jak widać z marnym skutkiem. Najwyższy czas zacząć mierzyć się z własnymi
problemami.
- Masz
ochotę na coś do jedzenia lub picia? – Zapytałam, podchodząc do kuchenki i
nastawiając czajnik. Gorąca herbata również znajdowała się na liście moich
zachcianek.
- Kawę
poproszę – mruknął Lou, nie wykazując zbytniego zainteresowania moją osobą. A
to nowość. – Mel, to ty chciałaś uciec, prawda?
- Co
proszę?
Ponownie zerknęłam na Tomlinsona,
który teraz bacznie mi się przyglądał. Na jego ustach nie kwitł uśmiech
samozadowolenia. Raczej określiłabym jego wyraz twarzy jako smutny,
przygnębiony i pełen zawodu. Nerwowo zagryzłam dolną wargę, przestępując przy
tym z nogi na nogę. Prawda okazałaby się dla niego zdecydowanie zbyt bolesna. W
moją chęć ucieczki już i tak uwierzył. Gdybym powiedziała, że wszystko to w
głównej mierze zaplanował Niall – byłby załamany. Tak, dobrze wiedziałam, iż w
dalszym ciągu chce się przyjaźnić z blondynem i… ze mną.
- Tak,
chciałam uciec. To wszystko nas przerosło. Niepotrzebnie oszukiwaliśmy siebie
nawzajem. Ja dobrze wiedziałam, że to dziecko Nialla, a ty chciałeś za wszelką
cenę udowodnić mi, że to nie ma żadnego znaczenia. – Słowa same zaczęły płynąć
z moich ust. – To na dłuższą metę nie miało żadnej przyszłości. Zawsze jednak
możesz zostać wujkiem tego maleństwa i możesz je rozpieszczać.
- Skąd
pomysł, że będę mieć na to ochotę?
Nie odpowiedziałam, a jedynie
uśmiechnęłam się kącikiem ust. Może to właśnie podpowiadała mi kobieca
intuicja? Louis nigdy by nie skrzywdził mojego dziecka. Nie był potworem.
Przez kolejnych dwadzieścia minut
wspólnie szykowaliśmy śniadanie. Rozmawialiśmy, a nawet byliśmy w stanie
żartować. Lou opowiadał mi o tym, co działo się w zespole, kiedy tak nagle
zniknęliśmy. Najpierw Paul nie chciał w to uwierzyć. Liam z Zaynem próbowali
jakoś racjonalnie wytłumaczyć nasz szalony pomysł, a Harry zamknął się w sobie.
Biedaczek najprawdopodobniej wiedział więcej, niż sam był zdolny do tego
przyznać. Cherry wściekała się na wszystkich. Niewiele brakowało, a to właśnie
my doprowadzilibyśmy do rozpadu jej związku z Zaynem. Skrzywiłam się. Jeśli by
do tego doszło, pewnie nigdy bym sobie nie wybaczyła. Wreszcie Lou zdecydował
się wynająć prywatnego detektywa. Nie oszczędzał środków. Czuł, że musi to
wszystko naprawić. Nie chciałam tego otwarcie przyznać, ale byłam mu wdzięczna.
Niall pewnie też, chociaż miłością do swojego dawnego przyjaciela już nie
pałał.
- Dzień
dobry – wyziewała Charlotte, wchodząc do kuchni odziana jedynie w luźną
koszulkę oraz fioletowe bokserki. Uważnie zmierzyłam ją spojrzeniem. – No co?
- Twój
chłopak pewnie jest zachwycony, że paradujesz roznegliżowana.
- Oj Mel,
wszyscy dobrze wiemy, że święta nie jestem – zaśmiała się Cherry, rozsiadając
się na kuchennym blacie. – To kiedy wracamy do Londynu? – Zapytała jeszcze,
przeżuwając płatki kukurydziane.
Powrót do stolicy był nieunikniony i
każde z nas tego chciało. Nie można jednak ot tak spakować wszystkich rzeczy,
by wyjechać. Tutaj przecież dziecko moje oraz Nialla miało mieć dobry start. Przecież
w Londynie na każdym kroku czuwać będą paparazzi. Posypią się również
propozycje finansowe dotyczące zrobienia idealnego zdjęcia na okładkę. Ale przecież
prywatność naszego dziecka nie będzie na sprzedaż.
-
Niebawem – odpowiedziałam po dłuższej chwili.
Śniadanie upłynęło nam w dość
przyjaznej atmosferze. Nawet Niall powstrzymał się od złośliwych komentarzy pod
adresem Lou. Ba, on nawet nie komentował tego, że wynajął detektywa by nas
odnaleźć. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy.
Jak za starych, dobrych czasów. Znów się śmialiśmy, planowaliśmy wspólną
przyszłość w gronie przyjaciół oraz powrót One Direction. Tak, na to się
zanosiło, skoro Niall z Lou już się przeprosili. Styles nawet nie zwlekał, by
obwieścić to całemu światu na Twitterze. Czy zdziwiłam się, gdy chwilę później
zadzwonił Liam, Danielle, a na samym końcu nieco wściekły Zayn. Z Cherry
zwyczajnie trzeba umieć żyć, bo bywa niesamowicie porywczą oraz trudną osobą.
- Zdecydowaliście,
kto będzie chrzestnym waszego potomka? – Zapytał Harry, szykując sobie już
trzecią porcję płatków z mlekiem. Jeszcze chwila, a nam się Styles roztyje. –
Bo wiecie, ja to z wielką chęcią się zgłaszam na ochotnika.
-
Będziesz rozpieszczać naszego syna?
- Niall,
chłopie! Każdy członek tego zespołu będzie go rozpieszczać – zaśmiał się
kędzierzawy, zerkając niepewnie na Louisa, który ochoczo skinął głową. – Ale wszyscy
chyba wiedzą, że Harry Styles będzie najlepszym wujkiem na świecie.
- Nie
schlebiaj sobie – prychnęłam – bo są również inni kandydaci.
Na czym upłynęła nam reszta dnia? A
no na wytykaniu Stylesowi zalet oraz wad, czyli wszystko co świadczyło by za lub przeciw temu, by został ojcem chrzestnym.
Powracam! Z nowym wyglądem bloga, nowym (beznadziejnym) rozdziałem oraz jeszcze większym zapałem! Mam nadzieję, że jednak macie jeszcze do mnie cierpliwość i będziecie tutaj. Obiecuję poprawę. Tak, będzie lepiej :)
Zapraszam również tutaj: LEAVE ME TODAY.
Zapraszam również tutaj: LEAVE ME TODAY.