5 sierpnia 2012

Rozdział 5


            Nie wiem skąd znalazłam w sobie aż tyle siły, by wstać rano z łóżka. Na całe szczęście była sobota i nie musiałam martwić się zajęciami na uczelni. Chociaż i tak bym nie poszła. Miałam paskudny humor. Jedyne czego pragnęłam, to gorąca herbata z sokiem malinowym. Nad kubkiem parującego napoju miałam czas by pomyśleć, jak przekazać tacie „radosną” wiadomość o odwiedzinach matki. On z całą pewnością będzie jeszcze bardziej zdenerwowany. Jeśli nie pozwoli jej przekroczyć progu naszego domu – będę go w tej decyzji wspierać. Przecież ta kobieta odwróciła się od nas. Twierdziła, że rozpoczęła w Stanach nowe życie. Byłam pewna, że już niejednego faceta miała na boku. Nienawidziłam jej z całego serca. Nie przypuszczałam by ten stan rzeczy kiedykolwiek uległ zmianie.
          Włączyłam laptopa i zajrzałam na swojego Twittera. Tam Liam z Niallem opowiadali, jak wspaniale bawili się podczas bankietu. Załączyli nawet zdjęcie, jak wszyscy razem siedzimy przy okrągłym stole. Wtedy jeszcze byłam radośnie uśmiechnięta, a Louis udawał, że cokolwiek go obchodzę. Tak, złudzenia są piękne, ale nie warto nimi żyć. Szybko wyłączyłam tą stronę. Wpisałam adres portalu plotkarskiego. Lubiłam czytać o życiu gwiazd. Tym razem przyszło mi zobaczyć swoją własną twarz. Podpis pod zdjęciem głosił: Wygląda na to, że Tomlinson szybko pogodził się po rozstaniu z Annie Green. Coś mnie podkusiło, by przeczytać ten artykuł. Na całe szczęście zostałam przedstawiona w dobrym świetle. Podobno ładniejsza od poprzedniej dziewczyny Louisa. Nie powiedziałabym tego. Annie poznałam osobiście. Bardzo miła, przesympatyczna. W prawdzie nie znałam szczegółów dotyczących ich rozstania, ale Tomlinson źle to wszystko rozegrał.
- Dzień dobry – w kuchni zjawił się ojciec. – Dobrze się wczoraj bawiłaś?
- Średnio.
- W takim razie o nic więcej nie pytam.
           Mój ojciec nigdy nie należał do ludzi, którzy lubią zmuszać swoje dzieci do zwierzeń. Gdybym chciała, to bym przecież sama o wszystkim powiedziała. Taka postawa oczywiście miała swoje plusy i minusy. W tamtej chwili jednak byłam mu wdzięczna.
            Dokończyłam płatki, zamknęłam laptopa i udałam się do salonu. Mój brat tego dnia umówił się na randkę z Kelly i z całą pewnością szykował się na to spotkanie. Miałam plazmę dla siebie po raz pierwszy od kilku tygodni. Powinnam chyba podziękować tej dziewczynie, że zechciała w ogóle na niego spojrzeć. Opatulona w szlafrok włączyłam ulubiony serial. 90210. Oglądałam pierwszy sezon chyba już piąty raz. Lubiłam żyć sensacjami w fikcyjnym świecie. W jakimś też sensie serial ten wykształtował moją osobowość. Zmieniłam się. Wcześniej byłam cicha, raczej małomówna. Teraz nikt by o mnie tego nie powiedział.
         Gdzieś przy piątym odcinku dostałam wiadomość od Cherry. Zaproponowała, że wpadnie do mnie. W prawdzie wieczorem leciała razem z rodzicami do Paryża, gdzie mieli spędzić święta, ale dla swojej przyjaciółki zawsze potrafiła znaleźć czas. Odpisałam, że wszystko jest w porządku i nie ma się czym martwić. Dobra ze mnie kłamczucha. Byłam przekonana, że już napisała do Louisa co o nim myśli. I chociaż to ja byłam starsza – Charlotte pełniła funkcję mojego obrońcy.
           Nie mogłam już skupić się na losach uczniów West Beverly High. Zapomniałam przekazać ojcu wiadomość. Wyszedł już do pracy, więc ograniczyłam się do smsa. Nic nie odpisał. Pewnie rozwalił swój gabinet, a później zwymyślał wszystkich podwładnych. Taki to właśnie pan Adams. Gdy coś go zdenerwuje – lepiej nie wchodzić mu w drogę.
- Mel, wychodzę!
- Idź i nie wracaj – rzuciłam do brata, a następnie wpakowałam do ust garść popcornu. – Przynajmniej będę mieć cały pokój na swoją garderobę.
- Taka miła jesteś dla brata? – Rozległ się męski głos, który z całą pewnością nie należał do Tommy’ego. Zerwałam się z kanapy, zupełnie zapominając o misce z prażoną kukurydzą, która rozsypała się po całym dywanie.
- Louis, czego chcesz? – Zapytałam zmęczonym tonem. Jego obecność była mi w tej chwili najmniej potrzebna. I mało mnie obchodzi, że jestem rzekomo jego nową dziewczyną. To była tylko plotka dla prasy oraz fanek. Ach, no i jeszcze ratunek wizerunku jednego z członków One Direction. Louis Tomlinson przecież nie może pokazywać się bez dziewczyny.
- Pomyślałem, że teraz powinnaś częściej pokazywać się w moim towarzystwie. Wiesz, każdego dnia nowe zdjęcie w brukowcu się przyda.
            Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. On nawet nie przyszedł mnie przeprosić! Podczas bankietu zachował się jak dupek. Ba, on dalej się tak zachowywał. Nic do niego nie dotarło. Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Podeszłam trochę bliżej. Zapewne miał nadzieję na trening pocałunków, czy coś w tym stylu. Niedoczekanie. Popchnęłam go w stronę wyjścia, a następnie wypchnęłam za drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu paparazzi zaczęli robić zdjęcia. Skąd oni w ogóle się wzięli?! Mniejsza o to.
- Następnym razem dziesięć razy się zastanów zanim mnie o coś poprosisz! – Wrzasnęłam, zamykając drzwi przed nosem muzyka. – Kretyn. Skończony kretyn i idiota!

LordJohn: Nie odezwałaś się do mnie wczoraj. Stało się coś?
Hopeless: Faceci to kretyni. Bez urazy.
LordJohn: Rozumiem, że ktoś Cię zranił, ale pewnie nie chcesz o tym mówić. Jak zwykle z resztą… Ale gdybyś jednak się odważyła, to ja Ciebie wysłucham. Nie wyśmieję. Sprawy sercowe i zawody miłosne to przecież coś zupełnie normalnego.
Hopeless: Słuchaj, to pewnie zabrzmi dla Ciebie bardzo dziwnie i możesz nawet nie wiedzieć o kogo chodzi, ale Louis Tomlinson to idiota!
LordJohn: Zaraz, zaraz… Masz na myśli tego z One Direction?
Hopeless: O! Więc jednak znasz ten zespół. No kto by pomyślał.
LordJohn: Hope ja… Muszę już kończyć. Przepraszam.

            Byłam w szoku. Nie tego spodziewałam się po moim internetowym przyjacielu. Uraziłam go czymś? A może po prostu był zaskoczony faktem, iż znam chłopaków z One Direction osobiście? Westchnęłam cicho. Podobno kobiety trudno zrozumieć, ale ja tam jestem innego zdania. Kobieta przynajmniej wykrzyczy co jej leży na sercu. Oni uważają, że nie ma sensu się uzewnętrzniać. Lepiej dusić wszystko w sobie. Ewentualnie w ogóle nie dostrzegają swojej winy i dobrze im z tym.
            Jedno jest pewne: nigdy się już nie zakocham! Albo zmienię orientację. Coś z tych dwóch rzeczy z całą pewnością wybiorę.
_______________________________________________________
Jako, że opowiadanie mam już napisane do dziewiętnastego rozdziału pomyślałam sobie, że będę publikować częściej niż to sobie planowałam. Raz w tygodniu może być? Czy za często będzie? Ponownie dziękuję Wam za komentarze. Niesiona tym wszystkim zdecydowałam się na jeszcze dwa opowiadania o One Direction. A co do długości rozdziałów: będą dłuższe, ale od następnego. Stopniowo :)

10 komentarzy:

  1. Ja nie narzekam na długość rozdziału. Mimo iż krótki tyle się dzieje, że cho cho. Louis znowu się nie popisał, ale przyznam się, że sie tego spodziewałam. No i znowu nie jestem pewna kto jest tym Lordem... Kompletnie pomieszałaś wcześniejsze domysły i teraz, mogę tylko czekać, co wydarzy się w następnym odcinku. Co do częstości dodawanych rozdziałów - raz na tydzień jest w 100% okej. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Za często? Co ty! Dla mnie mogłabyś dodawać codziennie! :) Kurcze, świetne opowiadanie. Uwielbiam je! Jestem strasznie ciekawa kim jest LordJohn. Louis zachował się jak skończony dupek. Mam nadzieję, że dotrze do niego co zrobił. Czekam na kolejny!! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku jestem ciekawa kim jest ten LordJohn. Louis, oj Louis. Ty pacanie ;p Świetny rozdział,a na moje możesz dodawać nawet codziennie. Przyjemnie czyta się to opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne jest to opowiadanie :) Masz talent, nie zmarnuj go. Co do długości mi odpowiada :D Co do częstości dla mnie mogłyby być nawet częściej :D
    A co do kolejnych opowiadań na pewno bd czytać :D
    Czekam na nexta i zapraszam do mnie na http://life-is-one-big-game.blogspot.com/ ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak najczęściej dodawaj nowe!
    Louis to głupek! (of kors w twoim opowiadaniu tylko)
    Lordzie obyś był Harrym. ;p
    Czeekam na nn.;)
    Pozdrawiam./z

    OdpowiedzUsuń
  6. W tym opowiadaniu Lou to debil ;/ Ale naprawdę jest oczywiście zajebisty xD
    Ciekawe, kto to LordJohn...
    Już nie mogę się doczekać NN <33
    Zapraszam też do siebie :

    gotta-be-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Oby w brukowcach pojawiła się informacja o tym co zaszło pod domem Mel. Wtedy ten wyimaginowany przez Louisa związek nieźle zostałby opisany! Należy mu się to! hm... główkuję nad tym, kto może być LordemJhonem. Wydaje mi się, że wszystkie moje spekulacje są błędne, ponieważ zaskoczysz nas czymś zupełnie innym! Dzieje się coraz więcej, co naprawdę mnie cieszy. Twoje opowiadanie stało się jednym z moich ulubionych. Ma w sobie nutkę tajemniczości. czekam na następny!
    [heartless-boys]

    OdpowiedzUsuń
  8. Twojego bloga poleciła mi przyjaciółka, powiem szczerze, że nie myliła się mówiąc mi, że jest świetny. Fabuła jest oryginalna i niespotykana. Z pewnością to opowiadanie jest jednym z nielicznych, gdzie występują bogate opisy i dialogi. Czyta się go z lekkością, a szablon jest ładny i schludny. W tej historii nie przepadam za Lou jest wredny i traktuje przedmiotowo dziewczyny.. Za to uwielbiam Harry'ego ♥
    Przypuszczam iż LordJohn to Tomlinson bądź Styles, ale znając życie to się mylę. ;p
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, który mam nadzieję dodasz w niedługim czasie. :)
    Pozdrawiam serdecznie ~malinowa mamba

    OdpowiedzUsuń
  9. Czemu Louis, jest taki debilowaty? ^ ^ na serio jest jakiś taki idiotyczny i chamski. Hahah, ale lubię go takiego, powiem szczerze. Wiesz... cały czas zastanawiam się, kto to jest ten LordJohn... czekam na następny! <3 [possess-my-heart]

    OdpowiedzUsuń
  10. coraz bardziej jestem przekonana że to Harry...

    OdpowiedzUsuń