12 września 2012

Rozdział 15



- Louis oszalałeś – stwierdziłam, wysiadając za nim z samochodu. Will krzyczał byśmy natychmiast wracali, ale Tomlinson nie miał zamiaru słuchać swojego managera. Rzucił jedynie, że będziemy później i miał nadzieję, iż to załatwi sprawę. Nie przewidział jaki ochrzan oboje dostaniemy po powrocie do hotelu.
            Przez kilka minut wrzeszczałam na niego. Nie chciałam dać mu dojść do słowa. Nie docierało do mnie, że to wszystko zrobił właśnie dla mnie. Naraził się managerowi tylko po to, by sprawić mi przyjemność. Dopiero gdy po czasie zaczynałam tracić głos oraz czuć się głupio, mógł wytłumaczyć swoje zachowanie.
- Nie mogę na ciebie patrzeć, kiedy jesteś taka smutna – zatrzymał się gwałtownie przez co wpadłam prosto w jego ramiona. W dalszym ciągu byłam zła. Ten człowiek jest totalnie nieodpowiedzialny! Dochodziła godzina dwudziesta trzecia, a my znajdowaliśmy się gdzieś w Paryżu. Bez mapy, czy przewodnika. Nawet telefony zostały w samochodzie. Zostaliśmy zupełnie sami. Powoli zaczęło mnie to przytłaczać. – Melissa, kiedy ty w końcu zrozumiesz, że jesteś dla mnie ważna? To… to wszystko poczułem dopiero po czasie, ale chcę być razem z tobą.
- Lou – wtuliłam się w chłopaka. To zabawne, jeszcze niedawno go szczerze nienawidziłam. Wydawało mi się, że zrobi wszystko by udowodnić mi, iż nie jestem tak cudowna, jak Annie. – Cieszę się, że jesteśmy tutaj razem.
            Chwycił moją dłoń. Nasze palce splotły się ze sobą. Po raz pierwszy od dawna czułam, że jestem we właściwym miejscu. Zapomniałam o problemach oraz moim wylocie do Miami w lipcu. To nie był odpowiedni czas oraz miejsce na taką rozmowę. Przez najbliższy tydzień Louis miał być w trasie z zespołem. Później egzaminy. Może podczas drugiego semestru o wszystkim mu powiem? Albo zachowam się jak tchórz i na początku lipca tak po prostu sobie wyjadę. Tak, to by było całkiem do mnie podobne.
            Spacerowaliśmy po Polach Elizejskich. Nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego, jak wiele zakochanych par korzysta z uroków nocnego Paryża. Do tego jeszcze ten wszechobecny śnieg, który tworzył niesamowitą atmosferę. Magiczną? No dobra, takiego określenia ten jeden raz mogę użyć. Wszędzie zakochani, a wśród nich byłam też i ja. To niesamowite.
            Dotarliśmy pod Wieżę Eiffla w momencie, gdy migotała jasnym światłem. Zadarłam głowę, obserwując to wszystko z szerokim uśmiechem. Louis podszedł do mnie od tyłu. Jego silne ramiona oplotły moją talię. Kiedy ja podziwiałam ten cudowny pokaz świateł, on po prostu mi się przyglądał. Po krótkiej chwili wtulił twarz w moje włosy. Trwalibyśmy pewnie tak bez końca, gdyby nie moja chęć wejścia na sam szczyt Wieży. Jakimś cudem Louis miał w kieszeni swojej kurtki Euro, by opłacić dla nas bilety. Nie przewidziałam jednak, że będzie trzeba wsiąść do tej dziwnej windy. Dopiero niedawno przezwyciężyłam swój lęk przed tego typu urządzeniami. Te windy w hotelu są inne. W nich nie trzeba spędzać kilku minut by dotrzeć na sam szczyt. Nerwowo uczepiłam się kurtki Louisa. Zaśmiał się cicho, ale otoczył mnie ramieniem i przygarnął.
            Widok z samego szczytu Wieży Eiffla wynagrodził ten przeżyty stres w windzie. Obserwować mogłam rozświetlone miasto, przykryte cienką warstwą śniegu. Gdzieniegdzie można było dostrzec jeszcze wspomnienie świąt Bożego Narodzenia. Czułam się teraz tak, jak bym znalazła się na samym szczycie świata.
- Nigdy nie zapomnę tego dnia – oznajmiłam w dalszym ciągu wpatrując się w miasto. Nie zauważyłam nawet kiedy Louis zrobił mi zdjęcie. – Dziękuję, że mnie tutaj przyprowadziłeś.
- Dla ciebie wszystko – uśmiechnął się czarująco. – Najbliższy tydzień bez ciebie będzie dla mnie totalnym utrapieniem. Chcę mieć nasze wspólne zdjęcie!
            Szatyn zaczepił ochroniarza i bardzo ładnie poprosił go o wykonanie nam romantycznego zdjęcia. Wyglądało na to, że facet otrzymuje podobne prośby każdego dnia. A to dziwne, nie? Jego znudzona mina nie mogła nam zepsuć humoru. Spojrzałam w tęczówki Louisa. Nie zobaczyłam w nich tego, co oczekiwałam. To nie była wielka miłość. Nazwałabym to zwykłym zauroczeniem. A może zwyczajnie nie potrafiłam wyczytać tego z jego spojrzenia. Nigdy przecież nikt mnie nie kochał tak prawdziwie. Wierzyłam, że Tomlinson jest wreszcie tym wyjątkowym. Pewnie nie na całe życie, ale na najbliższe pół roku zdecydowanie tak.
            Louis ujął moją twarz w swoje lodowate dłonie. Kciukami delikatnie wodził wzdłuż kości policzkowych. Przymknęłam powieki. Gdy poczułam jego usta, stado motyli w moim brzuchu poderwało się do lotu. Ten pocałunek trwał tylko kilka sekund, których nie mogłam przeciągnąć w wieczność chociaż bardzo chciałam.
- Chyba powinniśmy już wracać – po raz kolejny głos Louisa sprowadził mnie na ziemię. – Will i tak jest na mnie wystarczająco wkurzony. Przy okazji tobie pewnie też się oberwie. Przepraszam.
- Daj spokój. Gdybym mogła to powtórzyć, to nawet bym się nie zawahała.
- Jesteś moim aniołem.
- A ty moim kretynem – roześmiałam się dźwięcznie.
- Hej, to był cios poniżej pasa!
            Mieliśmy ambitne plany, by wrócić do hotelu na piechotę. Louis zarzekał się, że trafi bez problemu. Nawet bez mapy. Koniec końców potwornie zmarznięci i totalnie zgubieni wsiedliśmy do taksówki. Kierowca zafundował nam wycieczkę objazdową po całym mieście. Nie mieliśmy o tym zielonego pojęcia, póki nie odkleiliśmy się od siebie pod hotelem i nie spojrzeliśmy na taksometr.
- Dwójka nieodpowiedzialnych smarkaczy – westchnął menager kończąc swoje przemówienie. – Ja rozumiem, że jesteście zakochani, ale świat nie kręci się tylko wokół waszej dwójki, jasne?
- Dobra. To już nigdy się nie powtórzy i bla, bla, bla – Louis otoczył mnie ramieniem i skierowaliśmy się w stronę windy. – Wyluzuj Will. Gdyby nie nasza piątka, to byś nie miał tak dobrze płatnej pracy. Mógłbyś czasem dać nam trochę więcej swobody.
            Okej, to było nieuprzejme. Wystarczyło tylko zerknąć na minę managera One Direction. Chciałam przeprosić za zachowanie swojego chłopaka, ale wsiedliśmy do windy. Louis zaliczył dwa kazania tego wieczora. Nie przebierałam w słowach, gdy dostawał ode mnie ochrzan.
- A już było tak miło – westchnął Tomlinson lekko poirytowany, gdy zatrzymaliśmy się pod drzwiami pokoju mojego i Cherry. – Dostanę chociaż buzi na dobranoc?
            Wspięłam się na palce, cmoknęłam policzek muzyka i znikłam w pokoju. Słyszałam jeszcze donośne westchnięcie Louisa. No cóż. Na więcej przecież nie zasłużył.
            Cherry oczywiście nie było. Zapewne chciała tą ostatnią noc spędzić razem z Zaynem. Chwyciłam jej laptopa i odruchowo zalogowałam się na czacie.

LordJohn: Jak udała się miejska eskapada? Louis zbytnio Ciebie nie męczył?
Hopeless: Powinien popracować nad swoją orientacją w terenie. Należałoby również utemperować jego pewność siebie. Potwornie zmarzłam.
LordJohn: Cały Lou. Powinien czasem pomyśleć nie tylko o sobie. Ale wiesz co? Cieszę się, że w dalszym ciągu możemy ze sobą normalnie rozmawiać na czacie.
Hopeless: Co jest trochę dziwne, bo przecież znajdujesz się za ścianą. Nie lepiej porozmawiać w cztery oczy?
LordJohn: Ja myślę, że przez Internet znacznie łatwiej nam się dogadać. Bo wiesz… ja to raczej taki nieśmiały jestem.
Hopeless: Styles, kogo Ty chcesz oszukać?! Chociaż przyznać muszę, że z całej piątki Ty jesteś dla mnie największą zagadką.
LordJohn: Widzisz, kiedyś będzie trzeba to nadrobić. Chociaż patrząc przez pryzmat naszych rozmów na czacie, to wiemy o sobie całkiem sporo.
Hopeless: Masz rację. Chociaż Harry Styles, to chyba jednak nie do końca LordJohn. Różnicie się. Teraz jednak nie będę się na ten temat rozpisywać. Muszę wziąć gorący prysznic, zamówić sobie herbatę z sokiem malinowym do pokoju i pójść spać.
LordJohn: To może idź pod ten prysznic, a ja zajmę się herbatą. Odpowiada taki układ?
Hopeless: Jak najbardziej! Tylko przypadkiem nie wspominaj Louisowi, że wybierasz się do mnie. Chwilowo nie mam zamiaru razem z nim rozmawiać. I nie to byśmy się pokłócili, ale chłopak powinien przemyśleć swoje zachowanie.

            Pożegnałam się z Harrym. Nie byłabym sobą, gdybym jeszcze nie zajrzała na Twittera. Louis już zdążył wrzucić nasze zdjęcia z Wieży Eiffla. Wyglądaliśmy na zakochanych i szczęśliwych.
            Oczywiście zapomniałam zabrać pod prysznic swoją pidżamę. Mając nadzieję, że Harry jeszcze nie wpadł do pokoju, opuściłam łazienkę w samym ręczniku. Oczywiście się pomyliłam. Loczek rozwalił się na moim łóżku, a na stoliku nocnym stała gorąca herbata. Chrząknęłam cicho. Styles przeniósł się powoli do pozycji półsiedzącej. Jego źrenice rozszerzyły się na mój widok.
- Leżysz zapewne na mojej pidżamie, wiesz?
- Och, sorry – Harry natychmiast zeskoczył z mojego łóżka, bym mogła spokojnie sięgnąć pod poduszkę i wziąć to, co potrzebowałam. Powróciłam do łazienki, by po dziesięciu minutach ponownie dołączyć do Stylesa. Tym razem byłam już w odpowiednim stroju na wieczorne pogaduszki z przyjacielem.
            Oparta o wezgłowie łóżka, popijałam powoli gorącą herbatę. Czułam, że i tak na niewiele mi się to zda. Byłam trochę zbyt lekko ubrana na styczniowe spacery po Paryżu. Harry zaproponował, że może pójść na recepcję po jakąś aspirynę. Grzecznie podziękowałam. Będę chora – tak, czy inaczej. Żadne tabletki już teraz tego nie zmienią.
            Z początku nie miałam zielonego pojęcia o czym bym mogła rozmawiać razem z Harrym. Postanowiłam poruszyć temat dość drażliwy dla niego – Amelie. Dowiedziałam się, iż to jakaś laska z jego szkoły. W dodatku z tej samej klasy. Biedaczek nie nauczył się jeszcze, że lepiej unikać tego typu związków. Jeszcze nigdy nie popełniłam tego błędu, ale Cherry owszem. W szkole średniej szalała za najprzystojniejszym chłopakiem z naszej klasy. Nie docierały do niej głosy rozsądku. Ten koleś był totalnie głupi i leciał na wszystko, co się rusza. Oczywiście do ich zerwania doszło po miesiącu. Co gorsza winą za to została obarczona Charlotte. Przecież  Pan Idealny w życiu by nie zranił żadnej dziewczyny. Ta, jasne! Miał trzy inne na boku.
- Przez chwilę myślałem, że ona mnie jednak kocha – westchnął Harry, wiercąc się niespokojnie na łóżku Cherry. – Będąc sławnym nikomu nie można ufać.
- Racja. Nawet Zayn miał chwile zwątpienia.
- Ale trafił na swój ideał. Podobnie z resztą, jak ty – Styles posłał mi nieśmiały uśmiech. – Melissa, jeśli Louis kiedykolwiek ciebie zrani, to będzie mieć ze mną do czynienia.
- A jeśli to ja zranię jego? – Zapytałam, zagryzając nerwowo dolną wargę. Styles parsknął cicho. Chyba nie wziął moich słów na poważnie.
- Słuchaj, z doświadczenia wiem, że to Louis rani dziewczyny.
            Westchnęłam. Nie mogłam tego wszystkiego dłużej trzymać tylko dla siebie. Zawsze muszę się komuś zwierzyć. Normalnie podzieliłabym się tą tajemnicą na czacie, ale to przecież i tak z Harrym rozmawiałam.
- Wyjeżdżam w lipcu – wydusiłam z siebie.
- Każdy wybywa gdzieś na wakacje. Na nas niestety czeka trasa koncertowa.
- Nie Harry, nie rozumiesz – odstawiłam pusty kubek na szafkę nocną. – Ja wyjeżdżam do Miami. Na stałe. Chcę być ze swoim ojcem oraz bratem. Na matkę tradycyjnie mam wyłożone.
- Nie możesz! – Harry zerwał się z miejsca. Przy okazji jego podniesiony głos musieli usłyszeć wszyscy goście hotelowi. – Nie możesz wyjechać! Nie możesz ukrywać tego przed Louisem! On nie zniesie drugiej dziewczyny, która złamie jego serce.
- Ciszej bądź – syknęłam, chwytając muzyka za ramię. – Powiem Louisowi o wszystkim, ale jeszcze nie teraz. Poczekam na odpowiedni moment. Nikomu o tym nie wspominaj, jasne?
- Oczywiście. Ale musisz wiedzieć, że nie podoba mi się to.
            Styles obrócił się na pięcie i opuścił mój pokój. Opadłam na poduszki. Sen jeszcze długo nie chciał nadejść.
_______________________________________________________
Przedstawiam Wam rozdział 15 :) W piątek z samego rana wyjeżdżam do Chorwacji i wracam dopiero 23.09 późnym wieczorem. Nie wiem czy chcecie by rozdziały dodały się automatycznie, czy poczekacie na mój powrót? To już od Was zależy (:

9 komentarzy:

  1. Naprawdę, rzadko kiedy pojawia się blog, który mnie tak intryguje. Twój styl pisania, opisy, dialogi... po prostu niesamowicie piszesz. Masz ogromny talent, a przy tym robisz przecudowne szablony <3
    Co do rozdziału, zakochałam się w romantycznej duszy Lou, ale nie w nim. Mi wciąż szkoda Horana..
    ,,Chwycił moją dłoń. Nasze palce splotły się ze sobą. Po raz pierwszy od dawna czułam, że jestem we właściwym miejscu.'' - to było cudowne, aż mi serce podskoczyło!

    ,,- Jesteś moim aniołem.
    - A ty moim kretynem'' - czy już wspominałam, że kocham Twoje teksty? NIE?! A więc : KOCHAM TWOJE TEKSTY.

    Na koniec dodam, że Styles zawsze pojawia się, kiedy dziewczyny znajdują się w niezręcznych sytuacjach, więc to mnie akurat nie zdziwiło :)

    Rozdział cudny, niech podczas Twojej nieobecności nowy doda się automatycznie, bo nie wytrzymam z ciekawości. Udanego wyjazdu i wracaj szybko xxx

    www.one-direction-and-ammie.blogspot.com - cobyś o mnie nie zapomniała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny, cóż jak zawsze z resztą. Co jak co, ale talent to posiadasz przeogromny wręcz. Nie zdziwiłabym się, gdyby za parę lat na księgarnianych półkach pojawiły się książki twojego autorstwa. Uwielbiam twój styl, który jest lekki i przyjemny. Opisy, dialogi są bardzo ciekawe i bardzo realistyczne. Cóż po prostu jestem zakochana w twoim opowiadaniu i tyle...
    Co do rozdziału to dopiero teraz zaczynam przekonywać się do Louisa, wcześniej nie darzyłam go sympatią, lecz teraz moje nastawienie do tego bohatera zmienia się na pozytywne. Hm... chyba dlatego, że stał się taki romantyczny.
    A i niech podczas twojej nieobecności pojawiają się nowe rozdziały automatycznie, gdyż strasznie ciekawi mnie co będzie dalej. No i fajnie byłoby gdybyś na Nie Zawiedź Mnie zrobiła to samo. Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego wyjazdu.
    ~~malinowa mamba

    OdpowiedzUsuń
  3. Mimo iż między Mel i Louim jest mniej więcej wszystko dobrze, to jakoś dalej nie mogę go strawić. Wydaje mi się cały czas, że on się nią po prostu bawi :c Nie wiem czemu ale nawet słowa Harry'ego utwierdzają mnie w przekonaniu, że w tym opowiadaniu Tomlinson jest egoistycznym dupkiem. Mimo wszystko i tak go kocham xd A więc, ta ich randka była przee romantyczna, aż zaczęłam im zazdrościć. A i oczywiście jestem na tak, żeby te Twoje rozdziały pojawiały się automatycznie... byłabym szczęśliwa :o Czekam na następny <3 [possess-my-heart]

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że między Mel i Lou jest wszystko w porządku, jednak mam jakieś takie dziwne przeczucie, że wszystko między nimi się rozpieprzy. Będzie płacz, cierpienie, że Lou ją skrzywdzi. Może całkowicie się mylę tak czy owak wszystko wyjaśni się potem. :) Podobało mi się. ;)
    Chciałabym, aby Twoje rozdziały dodawały się automatycznie. Życzę udanej podróży! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny ! :) Czemu ona wyjeżdża ;c? Zapraszam do mnie http://life-is-brutal-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten rozdział jest naprawdę piękny. Jednak wciąż coś mi nie pasuje w związku z Louisem. Lubię go, ale mam wrażenie,że on nie gra fair wobec Mel. No nic. Przekonamy się po dalszych rozdziałach, które mam nadzieję pojawią się automatycznie ;d I życzę przyjemnej podróży ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. http://lost-dreams-1d.blogspot.com/ Zapraszam na 13 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przez głowe przebiegł mi skrawek rozdziału kiedy Mel wyjeżdża . Ale to już zostawię dla siebie :)
    Rozdział jak najbardziej mi się podoba, i chyba należy do jednych z moich ulubionych. Zastanawia mnie fakt, jak Niall może się czuc, ale mam nadzieje, że pojawi się już w kolejnym rozdziale.
    Według mnie dodawaj rozdziały automatycznie ^^
    Pozdrawiam,
    Kayla .

    OdpowiedzUsuń
  9. uwielbiam to opowiadanie! masz ogromny talent i świetnie go wykorzystujesz! jestem strasznie ciekawa co będzie ze związkiem Lou i Mel. oni mi coraz mniej do siebie pasują. wydaje mi się że Tomlinosn cały czas jednak jej szczerze nie kocha. do tego jeszcze ten wyjazd... ciekawe kiedy mu powie? czekam niecierpliwie na następny! :)

    zapraszam nas na nowy rozdział : http://theysaywearetooyoung.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń