Udało mi się zaliczyć wszystkie
przedmioty. Część wykładowców była zaskoczona moim entuzjazmem do nauki. Nawet
nie mieli pojęcia w jakim są błędzie. Nie chciałam zdobywać dobrych ocen.
Zaczęłam nawet zastanawiać się, czy porzucenie studiów nie będzie najlepszym
wyjściem z sytuacji, w której się znalazłam. Cherry przekonała mnie, że bez
względu na wszystko nie powinnam rezygnować z tego, co już sobie postanowiłam.
Mam fantastycznego chłopaka, ale nikt nie powiedział przecież, że to wszystko
będzie na zawsze. W każdej chwili Tomlinson mógł znaleźć sobie ładniejszą i
mądrzejszą dziewczynę, która będzie go rozumieć znacznie lepiej. Każdego dnia
spotykał się z fankami. Większość z nich nawet nie miała osiemnastu lat co nie
zmieniało faktu, że tak właśnie wyglądały.
Usiadłam na łóżku, powstrzymując
łzy, które tak uparcie cisnęły się do oczu. Dokładnie za tydzień każde z nas
miało zawędrować w swoją stronę.One
Direction czekała teraz miesięczna trasa koncertowa. Najpierw mieli
odwiedzić Półwysep Apeniński, by później skoczyć na kilka dni do Hiszpanii.
Przez ten czas mieli dobrze się bawić, sprawiając przy tym przyjemność tysiącom
fanów. Byłam trochę zazdrosna o te śliczne Włoszki i Hiszpanki. Kiedy jednak
myślałam o swoim cudownym chłopaku wiedziałam, że w towarzystwie tych
wszystkich dziewczyn będzie mógł zapomnieć o mnie. W tym czasie będę
rozpoczynać swoje życie w Miami. Będę musiała zapoznać się z uniwersytetem oraz
sprawdzić, jak wiele materiału mam do nadrobienia. Nikogo tam nie będę znać.
Nowe życie, wśród zupełnie obcych ludzi, próbując zapomnieć o Louisie.
Obiecaliśmy sobie, że to nie będzie
koniec. Mieliśmy spróbować żyć w związku na odległość. Czy jednak na dłuższą
metę coś takiego się uda? Chciałam w to wierzyć, ale znając Tomlinsona, to już
w pierwszym tygodniu jego pobytu we Włoszech mogłam usłyszeć o dziewczynie, z
którą flirtował w jakimś klubie. Oczywiście on zarzekał się, że nie jest już
tego typu chłopakiem. Przez kilka miesięcy faktycznie nie pisało się o nim zbyt
wiele w kontekście podrywacza. Ktoś określił nawet, że Louis zmienił się przy
mnie w nudnego chłopaka. No przepraszam, ale ludzie czasem po prostu się
zmieniają! To właśnie jest magia miłości.
Niechętnie zabrałam się za dalsze
pakowanie. Część moich rzeczy miała zostać wysłana już za kilka godzin. Harry
zamówił kuriera i ogólnie miał dopilnować, by wszystko dotarło na miejsce
jeszcze przed moim przybyciem. Byłam mu wdzięczna za to. Sama nie potrafiłabym
niczego zorganizować. Wydawało się, że Styles ma w tej kwestii spore
doświadczenie.
Do pokoju wszedł Louis. Zerknęłam na
niego niepewnie. Od dwóch tygodni nieustannie się kłóciliśmy. Prowokowaliśmy
siebie nawzajem. A to Louis wypominał mi wyjazd do Stanów, a to ja czepiałam
się jego idealnej wymówki na wszystko – Jestem
chłopakiem z One Direction. Wolno mi więcej. Tego ranka również doszło do
sprzeczki, której świadkiem był Niall z Willem. Przypadkiem wylałam gorącą kawę
na ulubioną koszulkę Lou. Nie zrobiłam tego specjalnie! To on zaszedł mnie od
tyłu i zaczął łaskotać. Ale to oczywiście wszystko moja wina.
Szatyn usiadł na łóżku i mocno mnie
do siebie przytulił. Opierałam się tylko przez krótką chwilę. Wsunęłam palce w
miękkie włosy chłopaka. Wzięłam głęboki wdech. Cudownie pachniał. Te perfumy
dobraliśmy dla niego wspólnie miesiąc temu, gdy wyjechaliśmy na weekend do
Paryża. To miasto dobrze nam się kojarzyło. Chcieliśmy tam wracać w każdej,
wolnej chwili.
-
Przepraszam Mel – wyszeptał, nie odsuwając się ode mnie. – Czy nie możemy
przestać się tak ciągle kłócić?
-
Chyba powinniśmy – odpowiedziałam, wtulając się w klatkę piersiową Louisa. Nie
chciałam wyjeżdżać. Ta chwila mogłaby trwać już całą wieczność. Byliśmy razem,
szczęśliwi. Niepotrzebnie prosiłam ojca, by znalazł dla mnie miejsce na tym
przeklętym uniwersytecie.
-
Melissa kocham cię i musisz mi wierzyć, że nic tego nie zmieni – mówiąc to
patrzył mi prosto w oczy. Czułam, że oboje będziemy cierpieć.
Czekał nas samotny lipiec, ale na
sierpień mieliśmy już wspólne plany. Najpierw mieliśmy polecieć razem z Zaynem
i Cherry do Chorwacji. Dwa tygodnie słodkiego odpoczynku oraz wylegiwania się
na słońcu. Kolejne czternaście dni mieliśmy spędzić w Londynie. Niall z Harrym
i Liamem domagali się tego. Niby jak miałam odmówić? Przez następne dwa
miesiące mieliśmy polegać już jedynie na telefonach oraz Internecie. Dopiero w
listopadzie mieli przylecieć do Stanów na dłużej, ze względu na promocję nowej
płyty.
-
Będę za tobą tęsknić – mruknęłam cicho, ocierając kilka łez spływających po
policzkach.
-
Mamy jeszcze tydzień – przypomniał Lou ze swoim czarującym uśmiechem na ustach.
Tak, uśmiechał się, ale oczy pozostawały smutne. – Trzeba ten czas jakoś
wykorzystać. Co powiesz na wyjazd poza miasto? Tylko my – palcem wskazującym
wodził po odsłoniętej skórze moje ramienia. Nie byłam w stanie skupić się na
tym, co do mnie mówi. – We dwoje. W domu, w samym sercu lasu…
Mruknęłam cicho, kiedy usta szatyna
zaczęły błądzić po skórze na mojej szyi. Wczepiłam palce w jego bujną czuprynę,
odchylając głowę do tyłu. Już dawno nie mieliśmy chwili tylko dla siebie. Bo
jeśli się nie kłóciliśmy, to zawsze znajdował się ktoś, kto miał dla nas
ciekawe zadanie do wykonania. Przed
trzema dniami musiałam pomóc Stylesowi w odpisywaniu na wiadomości od fanek na Twitterze. Podobno mam odpowiednie
podejście. Innym razem Niall był tak pochłonięty tworzeniem nowej piosenki, że
nie mógł zrobić sobie kolacji. Zostałam oddelegowana do przygotowania całego
talerza kanapek. No ludzie! A czy ja nie mam własnego życia?!
Louis już rozpinał ostatni z guzików
mojego sweterka, gdy drzwi otworzyły się z głuchym skrzypnięciem, a do środka
wpadł Liam. Zdawało się, że w ogóle nie przeszkadzała mu dwuznaczność sytuacji,
w której nas zastał. Zaklęłam cicho, zrywając się z łóżka. Miałam tego
serdecznie dość. Byłam w stanie zrozumieć, że ta piątka chłopaków tworzy jedną
rodzinę ale nie oznacza to, że taki Payne ma prawo bezkarnie wpychać się do
naszego łóżka. Zbiegłam szybko po schodach, chwyciłam swoją torbę i opuściłam
ten istny dom wariatów.
Od dawna już nie miałam okazji by
przejść kilka ulic i nie natknąć się na zaciekawione spojrzenia ze strony
nastolatek. Fotografami nie musiałam się przejmować. Dla nich dziewczyna
Tomlinsona nie jest aż taką sensacją, jak on sam. Teraz po prostu szłam przed
siebie, ignorując grupki dziewczyn, które ochoczo wytykały mnie palcami.
Niewychowane małolaty. Nikt im nie powiedział, że to bardzo nieładnie tak się
zachowywać?
Trochę już spokojniejsza dotarłam do Starbucksa. Dzień był
wyjątkowo upalny, więc gorąca kawa odpadała. Poza tym była już wystarczająco
pobudzona. Napój zawierający nawet najmniejszą dawkę kofeiny mógł mnie zabić.
Co swoją drogą byłoby rozwiązaniem wszystkich moich problemów. Koniec końców
zamówiłam sobie mrożoną herbatę cytrynową. W oczekiwaniu na mój napój napisałam
krótką wiadomość do Louisa. Poprosiłam, by dał mi trochę czasu na osobności.
Było wiele spraw, które musiałam sobie przemyśleć. Lou odpisał tylko, bym co
jakiś czas dawała znak, że żyję. Martwił się – urocze.
Razem ze swoją mrożoną herbatą zajęłam stolik w rogu
kawiarni. Miałam nadzieję, że dzięki temu nie będę się zbytnio rzucać w oczy. Z
torby wyciągnęłam netbooka – kolejny prezent od Louisa, którego nie
potrzebowałam. Chociaż w tej chwili ta nowinka technologiczna okazała się
całkiem przydatna. Zalogowałam się na maila. Miałam kilka nieodebranych
wiadomości z sekretariatu nowego uniwersytetu w Miami. Prosili bym się stawiła
wraz z dokumentami jak tylko przyjadę. Miałam zapisać się na zajęcia oraz do
jakiegoś klubu. W połowie lipca miała odbyć się prezentacja. Po odpisaniu na
maila od koleżanki z Chin zalogowałam się na Twitterze. Jak zwykle dostałam mnóstwo próśb o obserwację od osób,
których nigdy nawet nie widziałam na oczy. Odpowiedziałam również na wpisy.
Zaledwie dziesięć z około trzydziestu napisane były w dobrym tonie.
-
Melissa Adams? – Dosiadła się do mnie wysoka brunetka o cwanym uśmieszku. Na
nosie miała okulary w czarnych oprawkach, a w ręku trzymała dyktafon. Wyglądała
na jakieś dwadzieścia pięć lat. Zmrużyłam powieki, zamykając netbooka.
-
A pani to…?
-
Elissa McFly – przedstawiła się uprzejmym tonem. – Jestem dziennikarką w
dwutygodniku Flesh.
Och, jasne. Kolejna pseudo
dziennikarka, która szuka sensacji tam, gdzie jej nie ma. Gazeta Flesh słynęła z braku jakiejkolwiek
rzetelności. Ich fantastyczne ploteczki zazwyczaj były wyssane z palca.
Oczywiście nikt nie miał o tym pojęcia, poza osobą, której bezpośrednio sprawa
dotyczyła. Co jak co, ale grafików komputerowych mieli całkiem dobrych.
Potrafili spreparować zdjęcia.
-
Przepraszam, ale nie mam czasu – warknęłam nieuprzejmie mając nadzieję, że
kobieta sobie odpuści.
-
Ja chciałam tylko zadać kilka pytań. Nie zajmę zbyt wiele czasu.
-
Przykro mi, ale nie interesują mnie udziały w wywiadach – zebrałam szybko swoje
rzeczy. – Do widzenia.
Doskonale wiedziałam, że ta kobieta
i tak napisze to, co będzie chciała. Moje odpowiedzi na pytania niewiele by
zmieniły, a gdybym się zgodziła to jej artykuł zyskałby na wiarygodności.
* *
*
Większość moich rzeczy została już
wysłana do Miami. Miałam do dyspozycji zaledwie jedną, skromną walizkę oraz
najpotrzebniejsze drobiazgi, bez których na co dzień nie mogłam się obyć. W
dalszym ciągu chodziłam podenerwowana tym całym wyjazdem. Nie dość, że czekało
mnie ładnych kilka godzin w samolocie, to również całkowita zmiana klimatu.
Zdecydowanie bardziej odpowiadała mi ta typowo londyńska pogoda. Przyzwyczaiłam
się. W Miami będę codziennie paradować w pełnym słońcu. Starałam się odnaleźć
dobre strony, ale było ich stanowczo za mało.
Louis poprzedniego dnia wyciągnął
mnie z łóżka siłą o godzinie szóstej trzydzieści. Tuż przed wyjazdem w trasę udało
mu się wybłagać o dwa dni wolnego od Willa. Mieliśmy ten czas spędzić razem.
Tylko nasza dwójka w prześlicznym domku w samym środku lasu.
-
Jesteś cudowny – wtuliłam się w ukochanego, próbując złapać oddech. Poranny
seks był dobry na wszystko. Nawet na kaca po wieczornym spożywaniu czerwonego
wina.
-
Mel proszę. Nie wyjeżdżaj – wyszeptał Lou w moje włosy. Jęknęłam cicho. – Ja
sobie bez ciebie nie poradzę.
-
Nie myśl nawet, że mi będzie łatwo – przesunęłam opuszkami palców po nagiej
klatce piersiowej Louisa. – Ale musimy jakoś to przetrwać. Poza tym w
listopadzie będziecie w Stanach z trasą koncertową. Spędzimy razem dwa
miesiące.
-
Za wyjątkiem tych dni, kiedy będziesz musiała jechać na uczelnię – mruknął
niewyraźnie. – Kocham cię, mała.
- Ja ciebie też Lou.
_______________________________________________________
Nooo to mamy już rozdział 20. Do końca pozostało już tylko czternaście. Zdecydowałabym się na częstszą publikację rozdziałów, ale nie zrobię tego, bo możecie nie nadążyć z czytaniem. Chociaż i tak już lepiej Wam poszło teraz to komentowanie ;p No dobra, spiszecie się, to ja pomyślę. Aaa i nowe opowiadania już się piszą! Mam nadzieję, że dalej ze mną będziecie (:
Mam nadzieję, że ten związek na odległość przetrwa. :) . A jeżeli nie.. To wiedz, że ja Cię znajdę.. xd :D .
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.!
Pozdrawiam.! ; *
Mam nadzieję,że ich związek przetrwa mimo wszystko, ale mam złe przeczucia co do tego.. Szkoda mi ich oby dwoje. Rozdział bardzo dobry. Czekam na nowy ;)
OdpowiedzUsuńNo co za bezczelny Liam! Jak śmie tak wchodzić bez pukania? Na miejscu Mel bym go chyba zabiła! Dziennikarze muszą być na prawdę irytujący nie wiem czy ktokolwiek ich trawi... Mam pewne obawy co do związku Mel i Lou, boję się o ich związek i szczęście. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. :)
OdpowiedzUsuńNowe opowiadania? Genialnie! Zawsze będę z Tobą! :)
Kibicuję im w 100%. Mam nadzieje, że nic się nie posypie i że ich uczucie nie zmaleje, a wręcz odwrotnie wzrośnie i to dwu, albo i trzykrotnie! No to teraz zastanawiam, się czy mogę liczyć na jakieś 'sprawozdanie' z wyjazdu Mel i Lou. Taak bardzo bym to chciała.:P
OdpowiedzUsuń;)
OdpowiedzUsuńnie! nie! nie! ja nadal nie wyobrażam sobie tego że ona wyjedzie! przecież no! ej! no nie może! w każdym razie liczę na to, że ich związek tak czy siak przetrwa! i co? tylko 14 rozdziałów!? jakie 14!? nie no! kolejny powód dla którego mam ochotę cię zabić! ale pociesza mnie fakt nowych opowiadań! czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i nowe historie! :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy - czternasty rozdział na: http://theysaywearetooyoungonedirectionstory.blogspot.com/
przepraszam za spam :)
Nie ! NIech ona nie wyjeżdża ;c Prosze ! :D Uwielbiam twoje rozdziały ! :) Zapraszam do mnie :) http://life-is-brutal-1d.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńboże, jak ja dawno nie skomentowałam rozdziałów. było to spowodowane tylko moim lenistwem, ponieważ od kilku tygodni nie mam ochoty na nic.
OdpowiedzUsuńpo przeczytaniu tego rozdział aż nie mogła powstrzymać się od wyrażenia mojej opinii. kurde, naprawdę polubiłam Mel i Lou jako parę. nie mogę sobie wyobrazić, że ona go opuści...
ta dziennikarka jakoś mi się nie podoba. wydaje się być podejrzana, ale no cóż. znając moje przypuszczenia są zazwyczaj mylne.
14 rozdziałów, hm. niby to dość dużo, ale dla mnie wciąż za mało. zżyłam się z tym opowiadaniem jak z żadnym innym i strasznie trudno będzie mi się z nim pożegnać.
uwielbiam(nie! to złe słowo. nie potrafię tego określić, bo nawet "kocham" nie pasuje)wszystko co piszesz i bez względu co to będzie zawsze będę Twoją czytelniczką :)
pozdrawiam! sculptor
Cześć . Twoje opowiadanie jest cudne .
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga . Proszę skomentuj go .
http://leoseols.blogspot.com/
Pozdrawiam \ Daria
,,No przepraszam, ale ludzie czasem po prostu się zmieniają! To właśnie jest magia miłości.'' - prześliczne zdanie, wzruszyłam się.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Lou nie zawiedzie Mel. Ona go tak kocha, a mam wrażenie, że Lou na nią nie zasługuję. Życzę im wszystkiego najlepszego z całego serca, ale nie wiem, czy Lou tego nie zawali..
+ Biedna Mel, te głupie dziennikarki łażą wszędzie.. Wyobrażam sobie, jakie to dokuczliwe.. ;/
Czekam na nowy rozdział niecierpliwie! No i oczywiście zawsze będę czytała Twoje blogi, nie opuszczę tak wspaniałej autorki!
www.you-are-my-shelter.blogspot.com
www.one-direction-and-ammie.blogspot.com
PS: Koniecznie sprawdź pocztę xx
czytam i czytam tego bloga i się oderwać nie mogę, jest świetny. znam parę blogów których autorki piszą lekko, ale przyjemnie się to czyta, i każdy z nich jest wyjątkowy, twój też się do nich zalicza :D
OdpowiedzUsuńszczerze mówiąc ciekawa jestem co będzie dalej ale szkoda mi Niallera, bo tak czy owak on minimalnie jest w mojej hierarhii wyżej niż reszta... :P
lubię lubię lubię, świetnie piszesz!. :)