3 października 2012

Rozdział 21



            Pasażerowie lotu numer 154 proszeni są do odprawy. Odprawa przeprowadzana jest w bramkach 21 oraz 22. Życzymy miłego lotu. Zadrżałam delikatnie, nerwowo ściskając w dłoni paszport. W moich oczach zalśniły łzy. Niepewnie zerknęłam na szóstkę przyjaciół. Oni sami nie wiedzieli, jak dokładnie powinno wyglądać nasze pożegnanie. Nie rozstawaliśmy się na zawsze. Miałam znów zobaczyć się z nimi wszystkimi za nieco ponad miesiąc…
- No chodź tutaj – Liam zrobił pierwszy krok w moją stronę. Utonęłam w jego silnych ramionach. Po chwili ściskała mnie już cała szóstka. Nie mogłam powstrzymać łez, które cisnęły się do oczu już od samego rana.
- Mała, nie płacz – pozostałam już tylko w objęciach Louisa. Gładził mnie spokojnie po włosach. – Wszystko będzie dobrze.
            Do moich uszu dobiegły przekleństwa. To Cherry próbowała w jakiś sposób przegonić przeklętych paparazzi, którzy nie szanują cudzej prywatności. Zayn położył dłoń na ramieniu mojej przyjaciółki, próbując ją trochę uspokoić. Tej dwójce się poszczęściło. Rodzice Cherry stwierdzili, że skoro tak bardzo zależy jej na Maliku, to może przez miesiąc razem z nimi pojeździć po Europie. Powoli zaczęli się przyzwyczajać, że ich ukochana córeczka ma chłopaka – gwiazdę muzyki.
- Ale będziesz do mnie dzwonić? – Spojrzałam Louisowi w oczy. Pokiwał głową z niepewnym uśmiechem. – I kiedy wejdę na plotkarskie strony, to nie będę mieć powodów do zazdrości?
- Lubię kiedy jesteś o mnie zazdrosna – koniuszkiem nosa musnął mój policzek. – Najchętniej bym nawet nie wypuszczał ciebie ze swoich objęć, ale chyba musisz wsiąść na pokład tego samolotu.
            Wspięłam się na palce i wpiłam w usta Tomlinsona. Nasze języki toczyły między sobą zaciętą walkę. Ta chwila mogła nigdy się nie kończyć, jednak kobiecy głos oznajmił, że za chwilę kończy się odprawa na lot do Miami. Odsunęłam się od Louisa i po raz ostatni spojrzałam na moich przyjaciół.
- Kocham was – wyszeptałam.
- My ciebie też, Mel – odpowiedzieli chórkiem.
            Odwróciłam się i ruszyłam w stronę bramki numer 22. Lot do Miami. Ku nowemu życiu.

** *
            Pierwsze dni spędzone w Miami były praktycznie nie do zniesienia. Nie spodziewałam się nawet, że aż tak bardzo będę tęsknić za swoim chłopakiem oraz umiarkowanym, londyńskim klimatem. Przez wilgoć w powietrzu moje włosy zaczęły się puszyć i kręcić. Wyglądałam okropnie, nie mówiąc już o moim samopoczuciu, które było równie paskudne. Louis znajdował się zdecydowanie zbyt daleko ode mnie oraz moich problemów. Nie mogliśmy nawet rozmawiać ze sobą zbyt długo przez telefon! Nie chciałam narażać go na kosmiczne koszty połączenia między Europą, a Ameryką Północną. Mi natomiast rodzice narzucili limit dzienny rozmów. Co najwyżej pół godziny, które musiałam podzielić między szóstkę moich przyjaciół. No może jednak piątkę. Niall w dalszym ciągu nie pałał do mnie sympatią. Nie mógł zrozumieć jakim cudem zakochałam się w kimś takim jak Louis. Według niego Tomlinson nie zasługiwał na tak fantastyczną dziewczynę. Cóż, ja uważałam, że nie zasłużyłam na równie wspaniałego chłopaka. Między nami nie było zgody i nie zanosiło się na to, by kryzys ten szybko został zażegnany.
            Niechętnie zeszłam na śniadanie. O mały włos nie zgubiłam się w tym domu kolejny raz. rodzice trochę przesadzili. Niepotrzebna nam przecież była piętrowa willa z basenem! Chociaż warto w tym miejscu wspomnieć, iż nasz dom był najskromniejszym ze wszystkich w okolicy. Miał zaledwie pięć pokoi na piętrze, na parterze przestronny salon połączony z kuchnią. Do tego trzy łazienki. Garaż na dwa samochody i ogród całkiem sporych rozmiarów. Według mnie wystarczyło kupić zwykłe mieszkanie gdzieś w centrum. Chociaż niewątpliwie zaletą tego domu była bliskość do plaży i oceanu.
            W kuchni zastałam Tommy’ego pochylonego nad tabletem. Przewróciłam oczami. Matka kupowała mu wszystko, o co tylko poprosił. W taki właśnie sposób próbowała nadrobić stracone lata. Prychnęłam cicho. Ja również mogłam ją wykorzystywać, jak Tommy, ale jedyne czego potrzebowałam, to swojego chłopaka. Co gorsza: znalazłam się w Miami na własne życzenie. Nie chciałam porzucać uczelni, a ojciec tak bardzo się postarał… Nie mogłam go zawieść. Dla niego przeprowadzka do Miami również nie była łatwa. Poznał prawdziwe oblicze swojej żony i jakoś musiał stawić czoła licznym, byłym kochankom. Byłam w szoku, kiedy zdecydował się jej wybaczyć. Gdybym to ja usłyszała o zdradzie Louisa, pewnie nie chciałabym mieć z nim już nic do czynienia.
            Do miski nasypałam czekoladowe płatki, które zalałam mlekiem. Jedzenie tutaj nie było tak dobre, jak w Londynie. Do tego również ciężko było przywyknąć.
- Mel, idziesz dzisiaj na tą imprezę na plaży? – Odezwał się Tommy, na krótką chwilę odrywając wzrok od tableta. Posłałam mu pytające spojrzenie. – No wiesz, mówiłem tobie wczoraj, że studenci i kumple z mojej szkoły organizują imprezę z okazji rozpoczęcia wakacji.
- Ach no jasne – prychnęłam ironicznie. – Rodzice powiedzieli, że możesz tam pójść jedynie pod moją opieką. Tommy, znów chcesz być moim dłużnikiem?
- No proszę – zaczął mnie błagać obiecując, że jak będę czegoś potrzebowała, to on spełni moją zachciankę. Obserwowałam brata z szerokim uśmiechem na twarzy czekając, aż skończy się płaszczyć. O tak, sprawiało mi to niemałą radość.
- Dobra. Pójdziemy tam razem, ale pod jednym warunkiem – mierzyłam w stronę Tommy’ego łyżką umoczoną w mleku. – Nie upijesz się i nie wpakujesz mnie w kłopoty, jasne?
- Jak słoneczko – podskoczył radośnie. – Lecę na zakupy. Muszę mieć jakieś fajne ciuchy!
            Zaraz… czy to przypadkiem nie powinna być moja kwestia? Odprowadziłam brata spojrzeniem, wzruszając w końcu ramionami. W Miami wszystko się poprzewracało i świat dosłownie stanął na głowie.
            Po zjedzeniu śniadania wtoczyłam się po białych, marmurowych schodach na piętro, a następnie do swojego pokoju. To było moje małe królestwo. Ściany w kolorze jasnofioletowym z białymi wstawkami. Pod jedną ze ścian ogromne, wygodne łóżko, którego nie chciało mi się zasłać zaraz po przebudzeniu. Naprzeciwko łóżka wyjście na mały balkon. Miałam widok na ocean. Mogłam podziwiać prześliczne zachody słońca. Biurko umieszczone zostało zaraz przy drzwiach prowadzących do mojej garderoby. Niby nie powinnam narzekać, a jednak wolałam nasz dom w Londynie.
            Chwyciłam laptopa i rzucając się na łóżko, włączyłam go. Od razu zalogowałam się na czacie. Niestety Harry’ego nie było. Westchnęłam cicho. Kolejnym moim celem były portale plotkarskie, z których mogłam dowiedzieć się co nieco o trasie koncertowej One Direction. Louis nie opowiadał mi zbyt wiele. Powtarzał ciągle jak to bardzo za mną tęskni i ma dość rozwrzeszczanych fanek. Liam narzekał na Nialla, który straszył go łyżeczkami. Harry natomiast ogólnie był jakiś taki milczący.
            Na pierwszej stronie znalazłam zdjęcia moje i Louisa z pożegnania na lotnisku. Samotna łza spłynęła po moim policzku na wspomnienie tamtego dnia. Szybko przełączyłam zakładkę na informacje o przylocie zespołu do Madrytu. Tysiące fanek walczyły o zdjęcia i autografy. Podobnie z resztą podczas podpisywania płyt, a także po koncercie. Teraz pobyt One Direction w Hiszpanii dobiegał końca. Za dwa dni mieli znaleźć się we Włoszech. Ktoś też rozwodził się nad powodem obecności Cherry podczas tego tournée. Jakaś dziewczyna stwierdziła, że pewnie chce pilnować swojego chłopaka. Bez przesady. Kiedy Zayn trochę wypił, potrafił zmienić się w podrywacza, ale kochał Cherry. Nigdy by jej nie skrzywdził. A jeśli, to miałby razem ze mną do czynienia.
            Dopiero późnym popołudniem zaczęłam się zastanawiać, w co powinnam ubrać się na tą imprezę. Mogłam tam trafić na ludzi, z którymi później będę chodzić na zajęcia. Musiałam pokazać się z dobrej strony. Przynajmniej nie musiałam się zmartwić, że ktoś mnie rozpozna jako dziewczynę Louisa Tomlinsona. Przekonałam się już jak to jest w Miami. Tutaj ludzie pilnują czubka własnego nosa. Mogłam swobodnie przechadzać się po ulicach miasta, a nawet centrach handlowych. Do tej pory tylko jedna grupka dziewczyn podeszła do mnie z prośbą o wspólne zdjęcie. Wzięłam również ich Twittery i obiecałam obserwować. Słowa rzecz jasna dotrzymałam.
            Po dwóch godzinach byłam gotowa do wyjścia. Jako, że na dworze panował niemiłosierny upał, zdecydowałam się na dopasowaną sukienkę w kolorze ciemnoniebieskim. Włosy związałam w ciasny kucyk, a grzywkę wyprostowałam i ułożyłam tak, by opadała mi częściowo na oczy. Na nadgarstku błyszczała bransoletka, którą kupił mi Louis podczas odwiedzin u Swarovskiego. Może to była zbyt droga błyskotka, ale lubiłam mieć przy sobie jakąś część mojego chłopaka.
- Tommy! Idziesz, czy zrezygnowałeś? – Zapytałam, opierając się o barierkę schodów. Brat jak zwykle nie mógł ogarnąć się na czas.
            Po krótkiej chwili dotarł do mnie dźwięk zamykanych drzwi. Tommy zbiegł po schodach. Oczywiście wylał na siebie chyba całą zawartość flakonu z perfumami. Skrzywiłam się. Do niego, to jak grochem o ścianę. Normalnie nic nie dociera!
- No to idziemy – mruknęłam, zarzucając na ramię torebkę.

_______________________________________________________
Wczorajszy TC z Niallem dodał mi sił na dzisiejszy dzień. Sama nie wiem jak wytrzymałam od 8 do 17 na uczelni. W ogóle to chyba na niej zamieszkam. Mam już do zrobienia 8 projektów, a jeśli tak dokładnie policzyć to 11. Kocham studia! <3

11 komentarzy:

  1. Pożegnania bywają trudne zwłaszcza z miłościa swego życia. Mam nadzieję, że mimo ich rozłąki nadal będą się tak kochać jak dotychczas. Poza tym jestem cholernie ciekawa co się wydarzy na tej imprezie. Aż mnie skręca w żołądku!
    Chyba powinnam podziękować Niallowi, że dodał Ci sił! (Niall gdzie kolwiek jesteś i jeśli mnie słyszysz dziękuję Ci!!)
    Dasz radę z tymi projektami, wierzę w Ciebie.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. troche smutno ze Mel i Lou musieli sie pozegnac i rozlaczyc ale tak tez bywa... normalne. po prostu zwycem z zycia wyciagniete... mam nadzieje ze nadal beda razem i wsztstko sie jakos szczesliwie zakonczy! :)
    jestem ciekawa co takiego wydarzy sie na tej imprezie ;>
    czekam na nn. mam nadzieje ze czyms nas zaskoczysz. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. przepraszam za bledy ale jestem na telefonie. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wierzę! to juz 21! nawet nie przypuszczałam, że to tak szybko zleci, a to przecież jeszcze nie koniec! mało mi tu 1D, ale rozumiem, tak musi być :)
    z jednej strony ci nie zazdroszczę studia i całe to zamieszanie, ale z drugiej strony nawet nie wiesz jak ja już bym chciała być choć jedną nogą bliżej studiów. :D ale to dopiero za prawie 2 lata...

    OdpowiedzUsuń
  5. smutno mi z powodu Mel i Louisa, bo te ich pożegnanie było przygnębiające. Jednak mimo wszystko i tak go (Louisa) nie lubię :( mam nadzieje, że żadne z nich nie zrobi czegoś głupiego czego będzie żałować no i wiesz... :D i niech Melka uważa na tej imprezie bo paparazzi nie są litościwi ^^ no nic... a i wybacz, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, na prawdę, zdawało mi się, że komentowałam... x wybacz. [possess-my-heart]

    OdpowiedzUsuń
  6. To pożegnanie było takie smutne.. Tak mi ich szkoda. Mam nadzieję,że mimo tej rozłąki ich miłość wciąż będzie tak silna. Rozdział cudowny. Czekam na nowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, ze nie wydarzy się nic złego na tej imprezce... Świetny rozdział, ale tak mi żal Mel i Louisa ;c
    Biedacy ;cc Normalnie prawie się popłakałam gdy się żegnali ;/
    Zapraszam do mnie :)
    http://time-for-changee.blogspot.com/
    http://i-think-i-wanna-marry-u.blogspot.com/
    http://timehealsallwoundss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. No i stało się. Miami. Ciekawe, jak Mel stawi czoła tej sytuacji. Niby rozmawia z Tomlinsonem, niby wszystko jest okej, ale to nie to samo, co w Londynie. Będzie jej bardzo ciężko. już teraz płacze na samo wspomnienie swojego chłopaka. Oby szybko się znów zobaczyli, bo mała Mel wpadnie w depresję czy cuuś..
    + cholernie ciekawi mnie, dlaczego Harold się nie odzywa. Może...tęskni...?

    Udany rozdział, choć trochę krótki ( rozumiem, uczelnia..:))
    Czekam na nowy z niecierpliwością. No i M A S S I V E thank you za cudowny szablon <3

    www.you-are-my-shelter.blogpspot.com

    www.one-direction-and-ammie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. jeju! dopiero co natrafiłam na twoje opowiadanie, ale muszę powiedzieć, że jest wspaniałe. ten styl jakim piszesz jest świetny do czytania! nie no po prostu brak słów! wszystko u ciebie jest takie perfekcyjne! blog po prostu genialny! :>
    biedny Lou i Mel... musieli się rozstać, ale mam nadzieję że ich miłość przetrwa i wszystko się ułoży! :<
    no nic czekam na kolejny rozdział! :)

    jeśli miałabyś chęć to zapraszam do mnie, dopiero co zaczęłam pisać opowiadanie. :)
    http://whenlifetakesonthecoloragain.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń