Pasażerowie
lotu numer 154 proszeni są do odprawy. Odprawa przeprowadzana jest w bramkach
21 oraz 22. Życzymy miłego lotu. Zadrżałam delikatnie, nerwowo ściskając w dłoni paszport. W
moich oczach zalśniły łzy. Niepewnie zerknęłam na szóstkę przyjaciół. Oni sami
nie wiedzieli, jak dokładnie powinno wyglądać nasze pożegnanie. Nie rozstawaliśmy
się na zawsze. Miałam znów zobaczyć się z nimi wszystkimi za nieco ponad
miesiąc…
-
No chodź tutaj – Liam zrobił pierwszy krok w moją stronę. Utonęłam w jego
silnych ramionach. Po chwili ściskała mnie już cała szóstka. Nie mogłam
powstrzymać łez, które cisnęły się do oczu już od samego rana.
-
Mała, nie płacz – pozostałam już tylko w objęciach Louisa. Gładził mnie
spokojnie po włosach. – Wszystko będzie dobrze.
Do moich uszu dobiegły przekleństwa.
To Cherry próbowała w jakiś sposób przegonić przeklętych paparazzi, którzy nie
szanują cudzej prywatności. Zayn położył dłoń na ramieniu mojej przyjaciółki,
próbując ją trochę uspokoić. Tej dwójce się poszczęściło. Rodzice Cherry
stwierdzili, że skoro tak bardzo zależy jej na Maliku, to może przez miesiąc
razem z nimi pojeździć po Europie. Powoli zaczęli się przyzwyczajać, że ich
ukochana córeczka ma chłopaka – gwiazdę muzyki.
-
Ale będziesz do mnie dzwonić? – Spojrzałam Louisowi w oczy. Pokiwał głową z
niepewnym uśmiechem. – I kiedy wejdę na plotkarskie strony, to nie będę mieć
powodów do zazdrości?
-
Lubię kiedy jesteś o mnie zazdrosna – koniuszkiem nosa musnął mój policzek. –
Najchętniej bym nawet nie wypuszczał ciebie ze swoich objęć, ale chyba musisz
wsiąść na pokład tego samolotu.
Wspięłam się na palce i wpiłam w
usta Tomlinsona. Nasze języki toczyły między sobą zaciętą walkę. Ta chwila
mogła nigdy się nie kończyć, jednak kobiecy głos oznajmił, że za chwilę kończy
się odprawa na lot do Miami. Odsunęłam się od Louisa i po raz ostatni
spojrzałam na moich przyjaciół.
-
Kocham was – wyszeptałam.
-
My ciebie też, Mel – odpowiedzieli chórkiem.
Odwróciłam się i ruszyłam w stronę
bramki numer 22. Lot do Miami. Ku nowemu życiu.
** *
Pierwsze dni spędzone w Miami były
praktycznie nie do zniesienia. Nie spodziewałam się nawet, że aż tak bardzo
będę tęsknić za swoim chłopakiem oraz umiarkowanym, londyńskim klimatem. Przez
wilgoć w powietrzu moje włosy zaczęły się puszyć i kręcić. Wyglądałam okropnie,
nie mówiąc już o moim samopoczuciu, które było równie paskudne. Louis znajdował
się zdecydowanie zbyt daleko ode mnie oraz moich problemów. Nie mogliśmy nawet
rozmawiać ze sobą zbyt długo przez telefon! Nie chciałam narażać go na
kosmiczne koszty połączenia między Europą, a Ameryką Północną. Mi natomiast
rodzice narzucili limit dzienny rozmów. Co najwyżej pół godziny, które musiałam
podzielić między szóstkę moich przyjaciół. No może jednak piątkę. Niall w
dalszym ciągu nie pałał do mnie sympatią. Nie mógł zrozumieć jakim cudem
zakochałam się w kimś takim jak Louis. Według niego Tomlinson nie zasługiwał na
tak fantastyczną dziewczynę. Cóż, ja uważałam, że nie zasłużyłam na równie
wspaniałego chłopaka. Między nami nie było zgody i nie zanosiło się na to, by
kryzys ten szybko został zażegnany.
Niechętnie zeszłam na śniadanie. O
mały włos nie zgubiłam się w tym domu kolejny raz. rodzice trochę przesadzili.
Niepotrzebna nam przecież była piętrowa willa z basenem! Chociaż warto w tym
miejscu wspomnieć, iż nasz dom był najskromniejszym ze wszystkich w okolicy.
Miał zaledwie pięć pokoi na piętrze, na parterze przestronny salon połączony z
kuchnią. Do tego trzy łazienki. Garaż na dwa samochody i ogród całkiem sporych
rozmiarów. Według mnie wystarczyło kupić zwykłe mieszkanie gdzieś w centrum.
Chociaż niewątpliwie zaletą tego domu była bliskość do plaży i oceanu.
W kuchni zastałam Tommy’ego
pochylonego nad tabletem. Przewróciłam oczami. Matka kupowała mu wszystko, o co
tylko poprosił. W taki właśnie sposób próbowała nadrobić stracone lata.
Prychnęłam cicho. Ja również mogłam ją wykorzystywać, jak Tommy, ale jedyne
czego potrzebowałam, to swojego chłopaka. Co gorsza: znalazłam się w Miami na
własne życzenie. Nie chciałam porzucać uczelni, a ojciec tak bardzo się
postarał… Nie mogłam go zawieść. Dla niego przeprowadzka do Miami również nie
była łatwa. Poznał prawdziwe oblicze swojej żony i jakoś musiał stawić czoła
licznym, byłym kochankom. Byłam w szoku, kiedy zdecydował się jej wybaczyć.
Gdybym to ja usłyszała o zdradzie Louisa, pewnie nie chciałabym mieć z nim już
nic do czynienia.
Do miski nasypałam czekoladowe
płatki, które zalałam mlekiem. Jedzenie tutaj nie było tak dobre, jak w
Londynie. Do tego również ciężko było przywyknąć.
-
Mel, idziesz dzisiaj na tą imprezę na plaży? – Odezwał się Tommy, na krótką
chwilę odrywając wzrok od tableta. Posłałam mu pytające spojrzenie. – No wiesz,
mówiłem tobie wczoraj, że studenci i kumple z mojej szkoły organizują imprezę z
okazji rozpoczęcia wakacji.
-
Ach no jasne – prychnęłam ironicznie. – Rodzice powiedzieli, że możesz tam
pójść jedynie pod moją opieką. Tommy, znów chcesz być moim dłużnikiem?
-
No proszę – zaczął mnie błagać obiecując, że jak będę czegoś potrzebowała, to
on spełni moją zachciankę. Obserwowałam brata z szerokim uśmiechem na twarzy
czekając, aż skończy się płaszczyć. O tak, sprawiało mi to niemałą radość.
-
Dobra. Pójdziemy tam razem, ale pod jednym warunkiem – mierzyłam w stronę
Tommy’ego łyżką umoczoną w mleku. – Nie upijesz się i nie wpakujesz mnie w
kłopoty, jasne?
-
Jak słoneczko – podskoczył radośnie. – Lecę na zakupy. Muszę mieć jakieś fajne
ciuchy!
Zaraz… czy to przypadkiem nie
powinna być moja kwestia? Odprowadziłam brata spojrzeniem, wzruszając w końcu
ramionami. W Miami wszystko się poprzewracało i świat dosłownie stanął na
głowie.
Po zjedzeniu śniadania wtoczyłam się
po białych, marmurowych schodach na piętro, a następnie do swojego pokoju. To
było moje małe królestwo. Ściany w kolorze jasnofioletowym z białymi wstawkami.
Pod jedną ze ścian ogromne, wygodne łóżko, którego nie chciało mi się zasłać
zaraz po przebudzeniu. Naprzeciwko łóżka wyjście na mały balkon. Miałam widok
na ocean. Mogłam podziwiać prześliczne zachody słońca. Biurko umieszczone
zostało zaraz przy drzwiach prowadzących do mojej garderoby. Niby nie powinnam
narzekać, a jednak wolałam nasz dom w Londynie.
Chwyciłam laptopa i rzucając się na
łóżko, włączyłam go. Od razu zalogowałam się na czacie. Niestety Harry’ego nie
było. Westchnęłam cicho. Kolejnym moim celem były portale plotkarskie, z
których mogłam dowiedzieć się co nieco o trasie koncertowej One Direction. Louis nie opowiadał mi
zbyt wiele. Powtarzał ciągle jak to bardzo za mną tęskni i ma dość
rozwrzeszczanych fanek. Liam narzekał na Nialla, który straszył go łyżeczkami.
Harry natomiast ogólnie był jakiś taki milczący.
Na pierwszej stronie znalazłam
zdjęcia moje i Louisa z pożegnania na lotnisku. Samotna łza spłynęła po moim
policzku na wspomnienie tamtego dnia. Szybko przełączyłam zakładkę na
informacje o przylocie zespołu do Madrytu. Tysiące fanek walczyły o zdjęcia i
autografy. Podobnie z resztą podczas podpisywania płyt, a także po koncercie.
Teraz pobyt One Direction w Hiszpanii
dobiegał końca. Za dwa dni mieli znaleźć się we Włoszech. Ktoś też rozwodził
się nad powodem obecności Cherry podczas tego tournée. Jakaś dziewczyna
stwierdziła, że pewnie chce pilnować swojego chłopaka. Bez przesady. Kiedy Zayn
trochę wypił, potrafił zmienić się w podrywacza, ale kochał Cherry. Nigdy by
jej nie skrzywdził. A jeśli, to miałby razem ze mną do czynienia.
Dopiero późnym popołudniem zaczęłam
się zastanawiać, w co powinnam ubrać się na tą imprezę. Mogłam tam trafić na
ludzi, z którymi później będę chodzić na zajęcia. Musiałam pokazać się z dobrej
strony. Przynajmniej nie musiałam się zmartwić, że ktoś mnie rozpozna jako
dziewczynę Louisa Tomlinsona. Przekonałam się już jak to jest w Miami. Tutaj
ludzie pilnują czubka własnego nosa. Mogłam swobodnie przechadzać się po
ulicach miasta, a nawet centrach handlowych. Do tej pory tylko jedna grupka
dziewczyn podeszła do mnie z prośbą o wspólne zdjęcie. Wzięłam również ich Twittery i obiecałam obserwować. Słowa
rzecz jasna dotrzymałam.
Po dwóch godzinach byłam gotowa do
wyjścia. Jako, że na dworze panował niemiłosierny upał, zdecydowałam się na
dopasowaną sukienkę w kolorze ciemnoniebieskim. Włosy związałam w ciasny kucyk,
a grzywkę wyprostowałam i ułożyłam tak, by opadała mi częściowo na oczy. Na
nadgarstku błyszczała bransoletka, którą kupił mi Louis podczas odwiedzin u
Swarovskiego. Może to była zbyt droga błyskotka, ale lubiłam mieć przy sobie
jakąś część mojego chłopaka.
-
Tommy! Idziesz, czy zrezygnowałeś? – Zapytałam, opierając się o barierkę
schodów. Brat jak zwykle nie mógł ogarnąć się na czas.
Po krótkiej chwili dotarł do mnie
dźwięk zamykanych drzwi. Tommy zbiegł po schodach. Oczywiście wylał na siebie
chyba całą zawartość flakonu z perfumami. Skrzywiłam się. Do niego, to jak
grochem o ścianę. Normalnie nic nie dociera!
-
No to idziemy – mruknęłam, zarzucając na ramię torebkę.
_______________________________________________________
Wczorajszy TC z Niallem dodał mi sił na dzisiejszy dzień. Sama nie wiem jak wytrzymałam od 8 do 17 na uczelni. W ogóle to chyba na niej zamieszkam. Mam już do zrobienia 8 projektów, a jeśli tak dokładnie policzyć to 11. Kocham studia! <3
Pożegnania bywają trudne zwłaszcza z miłościa swego życia. Mam nadzieję, że mimo ich rozłąki nadal będą się tak kochać jak dotychczas. Poza tym jestem cholernie ciekawa co się wydarzy na tej imprezie. Aż mnie skręca w żołądku!
OdpowiedzUsuńChyba powinnam podziękować Niallowi, że dodał Ci sił! (Niall gdzie kolwiek jesteś i jeśli mnie słyszysz dziękuję Ci!!)
Dasz radę z tymi projektami, wierzę w Ciebie.:)
Robi sie ciekawie... ;)
OdpowiedzUsuńtroche smutno ze Mel i Lou musieli sie pozegnac i rozlaczyc ale tak tez bywa... normalne. po prostu zwycem z zycia wyciagniete... mam nadzieje ze nadal beda razem i wsztstko sie jakos szczesliwie zakonczy! :)
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa co takiego wydarzy sie na tej imprezie ;>
czekam na nn. mam nadzieje ze czyms nas zaskoczysz. :)
przepraszam za bledy ale jestem na telefonie. :)
OdpowiedzUsuńnie wierzę! to juz 21! nawet nie przypuszczałam, że to tak szybko zleci, a to przecież jeszcze nie koniec! mało mi tu 1D, ale rozumiem, tak musi być :)
OdpowiedzUsuńz jednej strony ci nie zazdroszczę studia i całe to zamieszanie, ale z drugiej strony nawet nie wiesz jak ja już bym chciała być choć jedną nogą bliżej studiów. :D ale to dopiero za prawie 2 lata...
smutno mi z powodu Mel i Louisa, bo te ich pożegnanie było przygnębiające. Jednak mimo wszystko i tak go (Louisa) nie lubię :( mam nadzieje, że żadne z nich nie zrobi czegoś głupiego czego będzie żałować no i wiesz... :D i niech Melka uważa na tej imprezie bo paparazzi nie są litościwi ^^ no nic... a i wybacz, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, na prawdę, zdawało mi się, że komentowałam... x wybacz. [possess-my-heart]
OdpowiedzUsuńWyczuwam jakąś aferę:P
OdpowiedzUsuń/z
To pożegnanie było takie smutne.. Tak mi ich szkoda. Mam nadzieję,że mimo tej rozłąki ich miłość wciąż będzie tak silna. Rozdział cudowny. Czekam na nowy ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze nie wydarzy się nic złego na tej imprezce... Świetny rozdział, ale tak mi żal Mel i Louisa ;c
OdpowiedzUsuńBiedacy ;cc Normalnie prawie się popłakałam gdy się żegnali ;/
Zapraszam do mnie :)
http://time-for-changee.blogspot.com/
http://i-think-i-wanna-marry-u.blogspot.com/
http://timehealsallwoundss.blogspot.com/
No i stało się. Miami. Ciekawe, jak Mel stawi czoła tej sytuacji. Niby rozmawia z Tomlinsonem, niby wszystko jest okej, ale to nie to samo, co w Londynie. Będzie jej bardzo ciężko. już teraz płacze na samo wspomnienie swojego chłopaka. Oby szybko się znów zobaczyli, bo mała Mel wpadnie w depresję czy cuuś..
OdpowiedzUsuń+ cholernie ciekawi mnie, dlaczego Harold się nie odzywa. Może...tęskni...?
Udany rozdział, choć trochę krótki ( rozumiem, uczelnia..:))
Czekam na nowy z niecierpliwością. No i M A S S I V E thank you za cudowny szablon <3
www.you-are-my-shelter.blogpspot.com
www.one-direction-and-ammie.blogspot.com
jeju! dopiero co natrafiłam na twoje opowiadanie, ale muszę powiedzieć, że jest wspaniałe. ten styl jakim piszesz jest świetny do czytania! nie no po prostu brak słów! wszystko u ciebie jest takie perfekcyjne! blog po prostu genialny! :>
OdpowiedzUsuńbiedny Lou i Mel... musieli się rozstać, ale mam nadzieję że ich miłość przetrwa i wszystko się ułoży! :<
no nic czekam na kolejny rozdział! :)
jeśli miałabyś chęć to zapraszam do mnie, dopiero co zaczęłam pisać opowiadanie. :)
http://whenlifetakesonthecoloragain.blogspot.com/