Impreza, to raczej było delikatne
określenie. Melanż ostateczny – to jest to. Chociaż nawet w najmniejszym
stopniu nie przypominał tego w Bexhill.
Na plaży zostały rozstawione baldachimy, pod którymi znajdowały się koce
oraz poduszki. Po środku znajdowało się ognisko. Co więcej: tutaj mógł zabawić
się dosłownie każdy, kto był poniżej dwudziestego piątego roku życia. Musiałam
się opanować, chociaż przez jakieś dwie minuty stałam bez ruchu, próbując jakoś
się odnaleźć.
-
To… - chciałam zwrócić się do swojego brata, ale jego oczywiście już nie było.
Westchnęłam cicho. Miałam nadzieję, że chociaż dotrzyma słowa i nie będzie
pakować się w kłopoty. Na całe szczęście nie ciągnęło go jeszcze do alkoholu.
Oby to nie była pierwsze impreza, na której zechce zaszaleć.
Podeszłam do baru. Nie wiedziałam,
czy sprzedadzą mi alkohol, ale postanowiłam spróbować. Przecież w Stanach są
zupełnie inne prawa. W Londynie nawet bym nie musiała się martwić o to, czy
dostanę butelkę piwa. Tutaj alkohol był dozwolony dopiero od dwudziestego
pierwszego roku życia. Odchrząknęłam więc, poprawiłam sukienkę by lepiej
prezentowała biust i uśmiechnęłam się czarująco do barmana. Nawet nie zdążyłam
powiedzieć słowa, a przede mną stała szklanka z błękitnym napojem. Chciałam dać
barmanowi banknot pięciodolarowy, ale nie chciał go przyjąć. Stwierdził, że
pierwszy drink dla każdej dziewczyny jest gratis. Jasne. Powiedzmy, że
uwierzyłam.
Razem ze szklanką udałam się nad
brzeg oceanu. Ściągnęłam baleriny. Chłodna woda obmywała moje stopy. Czułam się
jak na wakacjach. Nie mogłam zaakceptować faktu, iż teraz to może stać się moją
codziennością. To Londyn był moim domem. Westchnęłam cicho, słuchając muzyki,
przy której bawili się wszyscy zgromadzeni.
-
No nie wierzę – za moimi plecami rozległ się męski głos. Odwróciłam głowę,
natychmiast napotykając rozbawione spojrzenie Ethana. Zamrugałam kilka razy
myśląc, że to wyobraźnia płata mi figle. A jednak to był ten sam chłopak,
którego poznałam podczas imprezy noworocznej w domu chłopaków.
-
Ethan! – Przytuliłam chłopaka, próbując przy tym nie rozlać mojego drinka. – Co
ty tu robisz?
-
O to samo chciałem zapytać – zaśmiał się serdecznie. – Spędzam wakacje w Miami
u swoich dziadków.
-
Ja teraz tutaj mieszkam – powiedziałam smutno, wbijając spojrzenie w morskie
fale. – Przeniosłam się do rodziców, a teraz brat przyprowadził mnie na tą
imprezę.
-
Same nieszczęścia – stwierdził Ethan, otaczając mnie ramieniem. – Chodź,
przedstawię tobie kilka osób.
Dzięki Ethanowi poznałam dwie
dziewczyny, z którymi miałam od przyszłego semestru uczęszczać na zajęcia. Od
razu znalazłam wspólny język z Kandi – w połowie Hawajką, oraz Caroline.
Opowiadały mi o wykładowcach, formie prowadzenia zajęć oraz przystojnych
chłopakach, których na naszej uczelni podobno było całe zatrzęsienie. Nieśmiało
wspomniałam o tym, że już mam ukochanego, który pozostał w Europie. Według
Caroline to bardzo romantyczne wierzyć w związek na odległość. Kandi dodała, że
wiara potrafi czynić cuda. Pewnie o tym nie wiedziały, ale dodały mi otuchy.
Mój telefon zaczął uparcie wibrować
w torebce. Zerknęłam na wyświetlacz. Na moje usta wkroczył radosny uśmiech.
-
Cześć Lou!
-
No wreszcie raczyłaś odebrać. Dzwonię do ciebie i dzwonię – zaczął marudzić. –
Martwiłem się. Nie słyszałaś dzwonka?
-
Przepraszam. Miałam wyłączony dźwięk, a telefon w torebce.
Caroline wybuchła śmiechem.
Prawdopodobnie miał na to wpływ kawał Ethana oraz ilość spożytego przez naszą
czwórkę alkoholu. Świat powoli zaczynał wirować, ale czułam się wyśmienicie.
-
Gdzie ty jesteś? Co to za muzyka i śmiechy?
-
Jestem na imprezie na plaży – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Przecież miałam
prawo do dobrej zabawy. – Spotkałam Ethana i…
-
Ethana? Tego od Liama co był u nas w Nowy Rok?
-
Louis, czy ty tylko pytać potrafisz? – Jęknęłam zmęczona. – Tak, to właśnie ten
Ethan. Dzięki niemu poznałam Caroline i Kandi. Razem będziemy chodzić na
zajęcia od października. Uwierz mi, że nie masz powodu do zazdrości. To raczej
ja powinnam martwić się o te wszystkie fanki, jakimi się otaczasz.
-
Cherry mnie pilnuje – po głosie rozpoznałam, że Tomlinson jest nie w humorze. –
Mel muszę kończyć, zaraz podpisujemy płyty. Ale proszę, uważaj na siebie.
-
Kocham cię, Lou.
-
Ja ciebie też.
Schowałam telefon do torebki.
Chciałam, by Louis był tutaj ze mną. Niestety mogłam jedynie pomarzyć. Przez
kolejne trzy tygodnie będzie w trasie koncertowej po Europie. Ufałam mu.
Wiedziałam, że nigdy mnie nie skrzywdzi, ale przecież serce nie sługa. Zawsze
może trafić się jakaś dziewczyna, która zawładnie jego myślami. Każdego dnia
spotykał ich setki.
-
Mel, wszystko ok? – z chmury czarnych myśli wyrwał mnie głos Ethana. Wymusiłam
uśmiech, ale nie dał się nabrać. Wpatrywał się we mnie z uporem. Pokręciłam
głową. Nie chciałam opowiadać o swoim związku z Louisem. Czasem trudno
powiedzieć komu można zaufać. Ethan był znajomym Liama. Teoretycznie nie
powinnam spodziewać się po nim niczego złego, ale lepiej dmuchać na zimne i
pewne sprawy pozostawić tylko dla siebie.
-
Będę wracać – oznajmiłam, podnosząc się z miejsca. – Muszę jeszcze znaleźć
brata.
-
Już od nas uciekasz? – Caroline zrobiła smutną minkę. – Impreza dopiero się
zaczęła i telefon od chłopaka nie powinien psuć dobrej zabawy.
-
Właśnie – Kandi wcisnęła do mojej dłoni kolejnego drinka. – Zaraz przyjdzie
reszta dziewczyn. Muszą ciebie poznać.
-
Może innym razem.
-
Nie ma mowy – Caroline kurczowo uczepiła się mojego ramienia. – Zostajesz
tutaj. Ten twój chłopak nie może mieć za złe tego, że chcesz poznać ludzi z
uczelni.
Nie miałam siły się z nimi spierać.
Napisałam do Tommy’ego wiadomość, gdzie powinien mnie szukać. Nic nie odpisał.
Miałam nadzieję, że wszystko z nim w porządku. Widząc moje zaniepokojenie Ethan
postanowił wyruszyć na poszukiwania. Wrócił po czterdziestu minutach z
informacją, że Tommy jest cały i zdrowy. Odetchnęłam z ulgą. Mogłam za swoim
bratem nie przepadać, ale mimo wszystko go kochałam. Nigdy bym sobie nie
wybaczyła, gdyby coś mu się stało pod moją opieką.
Po dwóch godzinach byłam już mocno
wstawiona i poznałam większość ludzi, z którymi miałam uczęszczać na studia. Na
krótką chwilę zapomniałam nawet o Louisie. Bawiłam się beztrosko. Nie istniały
żadne zmartwienia prócz tego, kto postawi kolejnego drinka. Caroline wreszcie
skojarzyła mnie z Louisem Tomlinsonem. Niestety jej młodsza siostra wręcz
szalała za One Direction, przez co
Blaise była w miarę na bieżąco. Chcąc nie chcąc musiałam opowiedzieć o
umawianiu się z gwiazdą. Mało brakowało, a bym wspomniała od czego tak
właściwie się zaczęło. A przecież nikt nie powinien się dowiedzieć o tym, że z
początku to był fałszywy związek. To była tajemnica. Nie ważne jak bardzo byłam
pijana – nigdy bym o tym nikomu nie powiedziała.
-
Teraz już chyba na serio będę wracać – mruknęłam, próbując podnieść się z
miejsca. Stając na równe nogi zachwiałam się i gdyby nie Ethan, pewnie bym się
przewróciła. – Dzięki.
-
Lepiej będzie jeśli odprowadzę.
Uwieszona na ramieniu Ethana
dotarłam do domu. Powitała mnie matka. Nie wyglądała na przerażoną moim stanem.
Podziękowała chłopakowi za eskortę i zaprowadziła mnie do pokoju. Opadłam na
łóżko czując, jak świat dookoła mnie wiruje. Zrobiło mi się niedobrze. Na całe
szczęście mama już miała przygotowaną miskę. Zwymiotowałam kilka razy, aż
poczułam się lepiej. Opadłam na łóżko.
- Dziękuję mamo –
wyszeptałam, chwilę później udając się do krainy Morfeusza.
_______________________________________________________
No cóż... Mamy kolejny rozdział. A moja mordka ucieszyła się widząc pod poprzednim rozdziałem aż 11 komentarzy :) Wracacie do formy!A przy okazji chciałam Was zaprosić na bloga z krótkimi historiami. Liczę, że już pierwsza przypadnie Wam do gustu. Fałszywa Miłość
rozdział jak zawsze świetny! uwielbiam czytać twojego bloga! Mel dzisiaj trochę zaszalała, jestem ciekawa czy coś z tego wyniknie... dobrze że nie wyjawiła nikomu początku związku...
OdpowiedzUsuńczekam na nowy rozdział! :)
zapraszam do mnie
http://whenlifetakesonthecoloragain.blogspot.com/
Super.<3 Pisz dalej .<3
OdpowiedzUsuńFajny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńFajny. :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Mel nie odwali nic złego w tym Miami.. ;p
+ Z niecierpliwością czekam na następny.! ;D .
Myślałam, że coś się wydarzy na tej imprezie, ale jak zawsze stało sie zupełnie inaczej niż przypuszczałam :D Juz nie mogę doczekać się powrotu do wspólnych scen Mel i Louisa
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Nie mogę się doczekać, kiedy chłopaki skończą trasę i polecą do Miami do Mel.
OdpowiedzUsuńDobry rozdział! :) Wystarczy odrobina alkoholu a zapominasz o pewnych rzeczach i na krótką chwilę jest to dobre, lecz później wracasz do rzeczywistości. Mam nadzieję, że ten cały Ethan nie zakocha się w Mel! Tak czy inaczej czekam na Louisa w Miami!! :)
OdpowiedzUsuńledwo co skomentowałam tamten rozdział, już nowy :D ale to bardzo bardzo dobrze xd :D myślałam, że na tej imprezie będzie coś ten tego... ale nie... mniej więcej spokojnie :o czekam na następny. [possess-my-heart]
OdpowiedzUsuń