Przeklinałam głośno, podpierając na
dłoni bolącą głowę. Kolejny raz próbowałam dodzwonić się do Louisa, a on znów
odrzucił połączenie. Chciałam z nim porozmawiać. Wszystko w jakiś sposób wyjaśnić.
Okej, wypiłam dużo. Nawet zdecydowanie za dużo. Ale Louis powinien ufać mi, a
nie jakimś zdjęciom zamieszczonym w Internecie. Zaklęłam kolejny raz, rzucając
telefon na łóżko. Byłam wściekła na samą siebie. Powinnam była wyjść z tej
imprezy znacznie wcześniej. Podobnie z resztą, jak przestać pić. A jednak każdy
kolejny drink sprawiał, że zapominałam o troskach. Nie myślałam również o
konsekwencjach upijania się.
Zaczęłam się zastanawiać kto mógł
być na tyle wredną istotą, by zrobić zdjęcia mi i Ethanowi. Wrzuciła te zdjęcia
do Internetu, albo sprzedała portalowi plotkarskiemu. Nie ważne. Grunt, że
wyglądało to tak jakbym zdradzała Louisa. A przecież Ethan jedynie mnie
odprowadził do domu! Zero podtekstów. Chciał pokazać się z dobrej strony. Byłam
w takim stanie, że sama pewnie bym nie dała rady. Ktoś mógłby mnie napaść.
Wykorzystać.
Telefon zaczął dzwonić. Z nadzieją
spojrzałam na wyświetlacz. Cherry. Na
nią zawsze mogłam liczyć. W każdej sytuacji. Wcisnęłam szybko zieloną
słuchawkę.
-
Cześć – odezwałam się słabym głosem, powstrzymując łzy. – Jak tam Louis?
-
Wściekły. Liamowi też się oberwało.
-
Cherry ja przecież…
-
Wiem – przerwała mi spokojnym, opanowanym tonem. Sprawa musiała być poważna
skoro Holmes nie siliła się nawet na żarty. W tle rozległ się dźwięk tłuczonego
szkła. Zagryzłam dolną wargę. Cherry krzyknęła coś do Zayna. Niestety nie dane
mi było usłyszeć o co chodzi. – Problem w tym, że Louis ostatnimi czasy w ogóle
jest jakiś nie w sosie. Te zdjęcia zwyczajnie go dobiły. Podobno nigdy nie
przepadał ze Ethanem.
-
Ale my nic złego nie zrobiliśmy – jęknęłam żałośnie. – On mnie tylko
odprowadził do domu. Byłam mocno wstawiona i w dalszym ciągu leczę kaca.
-
Nie powiem, że mi przykro bo zasłużyłaś – stwierdziła rzeczowym tonem. W tle
usłyszałam podniesione głosy. Bez problemu rozpoznałam jeden z nich. To był
Lou. Wściekły. Gdybym tylko mogła wsiąść w samolot i polecieć do Włoch.
Wyjaśniłabym wszystko swojemu chłopakowi. Zrozumiałby przecież. Niestety
musiałam do sierpnia siedzieć w Miami. W przyszłym tygodniu czekały mnie
odwiedziny na uniwersytecie. Później miałam zdać egzamin na prawo jazdy i
pozałatwiać jeszcze kilka formalności.
-
Daj mi go do telefonu – poprosiłam drżącym głosem. – Muszę z nim porozmawiać.
-
To nie jest odpowiednia chwila. Na wyjaśnienia jeszcze przyjdzie czas.
-
Jasne – mruknęłam.
Po zakończonej rozmowie z Cherry
zabrałam się za przeglądanie wpisów na Twitterze.
Żaden z nich nie był pozytywny. Fanki zespołu wyzywały mnie od najgorszych.
Gdzieś przy trzeciej stronie straciłam panowanie nad łzami. Rozkleiłam się na
dobre. Nie usłyszałam nawet, że ktoś wszedł do mojego pokoju.
-
Melissa? – Głos Caroline. – Hej, pomyślałam, że może potrzebne będzie ci
wsparcie nowej koleżanki i wygląda na to, że się nie pomyliłam.
*
* *
Kolejne dni dłużyły się
niesamowicie. Nie chciałam wychodzić z łóżka. Przestałam doceniać uroki Miami.
Widziałam tylko złe strony tego przeklętego miasta oraz poronionego pomysłu
moich rodziców. Co złego było w Londynie?! Mieliśmy tam wszystko. Wspaniały
dom, szkołę, przyjaciół i tak dalej. Po części byłam sama sobie winna. Mogłam
nie podejmować decyzji pod wpływem chwili. Miałam problemy sercowe, ale to
jeszcze nie był powód, by zostawiać tych, na których tak bardzo mi zależało.
Caroline przychodziła do mnie codziennie.
Kandi miała niewiele wolnego czasu. Pracowała w jednym z ekskluzywnych butików
i nie chciała stracić tak dobrze płatnej pracy. Nie miałam jej tego za złe.
Właściwie, to prawie się nie znałyśmy. Nie było powodu, by któraś z nich
przejmowała się zupełnie obcą dziewczyną. A jednak nie zostawiły mnie w
trudnych chwilach. Mogłam im się wyżalić. Każdego dnia budowałyśmy wzajemne
zaufanie. Otwierałam się przed nimi, chociaż niewiele mówiłam na temat Louisa i
zespołu. To zdecydowanie nie była ich sprawa.
Razem z Caroline poszłam na dni
otwarte uniwersytetu. Oprowadzała mnie po budynku, opowiadając przy tym zabawne
fakty. Dowiedziałam się jakim wykładowcom lepiej nie podpadać, a którzy są
całkiem w porządku. Za namową Caroline zgodziłam zapisać się do klubu
cheerleaderek. Nie było to coś dla mnie. Przynajmniej tak myślałam będąc w
Londynie. Teraz postanowiłam stopniowo zmieniać swoje życie. Nie mogłam być
uzależniona tylko od Louisa oraz tęsknoty za nim.
Tomlinson nie rozmawiał ze mną przez
półtora tygodnia. Dopiero po tym czasie sam zadzwonił i pozwolił mi wszystko
wytłumaczyć. Uwierzył, że nic mnie nie łączy z Ethanem. Mimo wszystko w sercu
pozostało drobne pęknięcie. Potrzebował aż dziesięciu dni by zdecydować się na
ten jeden, głupi telefon. Przez ten czas musiałam znosić wiele upokorzeń. Słowa
krytyki zapadły mi głęboko w pamięć. Nic nie zmienił wpis Louisa na Twitterze, w którym prosił by wszyscy
szanowali jego dziewczynę, a zdjęcia były tylko głupią i niepotrzebną
prowokacją. Kolejna fala nienawiści się na mnie posypała. Byłam dziewczyną,
która nie potrafi zostawić Louisa w spokoju. Ponoć omotałam go swoimi wdziękami
i nawet na odległość potrafię go przekonać, że to właśnie ja mam rację. Och, no
rzeczywiście! Nie przeczę, że chciałam walczyć o nasz związek za wszelką cenę.
Gdyby jednak Lou zdecydował, że nie chce już dłużej tego ciągnąć – musiałabym
się poddać. Przecież nikogo do miłości zmuszać nie będę.
-
Ziemia do Mel – Caroline pomachała dłonią przed moimi oczami. Siedziałyśmy
właśnie w kawiarni i popijając karmelowe frappe świętowałyśmy moje zdane prawo
jazdy. Nietrudno jednak było przestawić się na ruch prawostronny. – Znów
myślisz o tych wrednych fankach, prawda?
-
Ta – mruknęłam niechętnie. – Dziwisz mi się?
-
Po tym wczorajszym incydencie, to jakoś nie bardzo.
Obie się skrzywiłyśmy. Poprzedniego
dnia wybrałyśmy się razem z Kandi na zakupy. Właśnie wychodziłyśmy z Zary, gdy podeszła do mnie jakaś dziewczyna
i wylała na moją głowę połowę szejka o smaku jagodowym. Czułam się jak
skończona kretynka. A przecież nic złego nie zrobiłam!
-
Louis ma szczęście, że jeszcze nie dałaś sobie z tym wszystkim spokoju –
stwierdziła Caroline, uśmiechając się do mnie ciepło. – Z czasem sprawa i tak
przycichnie.
-
Mam nadzieję.
_______________________________________________________
Wiem, że wieje nudą, ale obiecuję, że od następnego rozdziału będzie więcej Louisa i akcji ;d W ogóle to macie szczęście, że udało mi się wrócić do domu na cztery godziny okienka. Pierwotnie na uczelni miałam siedzieć od 8 do 20, więc i tak zaraz tam wracam... Uch. Jak kogoś nie powiadomiłam to przepraszam, ale wysyłam informacje o nowym rozdziale tylko do tych, którzy wpisani są w zakładce Informed. I zapraszam na Fałszywą Miłość.
siedzę chora w domu i od 9 rano regularnie odświeżam stronę bloga, haha :D w końcu się doczekałam!
OdpowiedzUsuńmimo tego, że rozdział jest krótki nie brakuje w nim według mnie akcji.
Lou nie powinien tak przesadzać... w końcu to on niejednokrotnie pod wpływem alkoholu zalecał się do innych dziewczyn,a Ethan tylko pomógł Mel wrócić do domu... no cóż, nigdy nie zrozumiem Louisa i jego ciągłych zmian humoru...
przepraszam, że komentuję rozdziały 'w kratkę', ale w ostatnim czasie nie mam na to najmniejszej ochoty. póki co jestem na bieżąco ze wszystkimi Twoimi opowiadaniami o 1D i nadal nie mogę uwierzyć, że są tak świetne! Pozdrawiam! :D
nie mam weny na długi komentarz, wiec napisze tylko tyle, że kolejny raz jestem zachwycona. może nie ma w nim jeszcze tej akcji na którą czekam tak niecierpliwie, ale będę wytrwała :D
OdpowiedzUsuńLouis nie powinien tak od razu reagować według mnie zdecydowanie przesadził... A te fanki?! No wiecie co... ja to bym chyba zaatakowała tą dziewczynę od szejka i wyrwała kłaki! I pomyśleć, że niektórzy tacy są... Tak czy owak pewnych rzeczy od mediów nie powinno się brać poważnie dopóki ktoś tego w 100% nie potwierdzi.. Dla mnie wcale nie wiało nudą. ;) Czekam na Louisa i akcje w następnym rozdziale!! :D
OdpowiedzUsuńna prawdę świetny rozdział i wcale nie jest nudny! a poza tym czasem potrzebny jest taki rozdział w którym się nic nie dzieje. w każdym razie ja uważam, że jest jak każdy z resztą świetny! nie rozumiem za bardzo zachowania Lou, sam przecież jak jeszcze Mel mieszkała w Londynie kręcił z innymi dziewczynami i to na oczach Mel, a najgorsze jest to że ona nawet tego nie robiła, ale po prostu Ethan ją odprowadził. no nic, mam nadzieję, że jakoś się to wszystko wyjaśni. czekam niecierpliwie na kolejny, a w wolnej chwili zapraszam do siebie! :)
OdpowiedzUsuńhttp://whenlifetakesonthecoloragain.blogspot.com/
Rozdział jak zwykle - Świetny. :) . Nie wiem czemu ale coś nie podoba mi się ta cała Caroline.. Ale to tylko moje przypuszczenia. W rzeczywistości może być inaczej... :)
OdpowiedzUsuń+ Czekam na następny.!
Oraz polecam tego bloga : http://mydoublereality.blogspot.com/ Dziewczyna na prawdę świetnie pisze. ^^ .
jejku,nie mogę się doczekać następnego rozdziału! czekam z niecierpliwością! ;3
OdpowiedzUsuńOstra jazda sie robi po naszej Mel... Co za fanki! :)
OdpowiedzUsuńAha! No i się zaczyna. Lou ma pretensję, hipokryzję wyczuwam. Tak to jest, kiedy chorobliwa zazdrość uderza do głowy. Ten związek zaczyna być toksyczny.. Martwię się o Mel. Wahania nastrojów Lou mogą jej bardzo zaszkodzić... Czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuń#Nowa notka pojawi się zapewne w sobotę na www.you-are-my-shelter.blogspot.com
No cóż. Louis mnie wkurza. Piprzony hipokryta. Rozumiem, że jest zazdrosny i w ogóle, ale teraz przynajmniej wie jak ona się czuła. Myślę, że utrzymanie tego związku będzie ich wiele kosztowało, tym bardziej że nie jestem tak do końca pewna czy dadzą sobie radę. Może Niall wkroczy do akcji? Albo pna wreszcie dostrzeże Harry'ego? Bo wydaje mi się, że on ja kocha. Ale w sumie, co ja tam wiem.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle genialny. Szczerze powiedziawszy, wydaje mi się, że nawet gdybyś pisała o pogodzie to by mnie to wciągnęło. Masz niesamowity talent.
Pozdrawiam i niecierpliwie wyczekuję następnego rozdziału! xxx
PS. Przepraszam za komentarze w kratkę, ale w ogóle nie mam czasu ;c
http://lost-dreams-1d.blogspot.com Zapraszam na 15 rozdział ;)
OdpowiedzUsuńA jak wrócę ze szkoły to nadrobię twój rozdział ;)
I znowu zmieniłam zdanie o Lousie. Zachowuję się jak zazdrosny palant. Ma pretensje do Mel, choć ona przecież nic nie zrobiła,a sam co wcześniej wyprawiał ? Jakoś nie widzę, aby między nimi było dobrze. Czuję,że teraz będzie właśnie coraz gorzej. Może Mel w końcu dostrzeże Harrego, albo Niall znowu wkroczy do akcji ? Rozdział jak zwykle fantastyczny w twoim wykonaniu ;)
OdpowiedzUsuńTrzymam za słowo;)
OdpowiedzUsuńJa nie chce tej odległości między nimi ;(
Biedny Lou..;/
/z