Poprzedni dzień był jeszcze gorszy
od pozostałych. Nawet nie wychyliłam nosa ze swojego pokoju. Gdyby nie Tommy,
to pewnie bym nawet nie zjadła śniadania, obiadu, czy kolacji. Rodzice już
dawno przestali się przejmować moim zachowaniem. Według matki oczywiście byłam
sama sobie winna. Niepotrzebnie pozwoliłam Ethanowi odprowadzić się do domu. No
przecież! Lepiej żeby ktoś mnie napadł lub żebym wpadła pod koła jakiegoś
samochodu. Ojciec natomiast był zawalony nową pracą. Z domu wychodził wczesnym
rankiem i wracał późnym wieczorem. Tak więc praktycznie nikogo nie obchodził
fakt, że usycham z tęsknoty, a do tego moje notowania w oczach fanek One Direction w dalszym ciągu oscylowały
na granicy nienawiści. Na portale społecznościowe nawet nie chciałam wchodzić.
Każde złe słowo powodowało kolejne załamanie. Straciłam nawet ochotę na rozmowy
z chłopakami, czy Cherry.
Przewróciłam się na drugi bok
czując, że ktoś siada na moim łóżku. Byłam święcie przekonana, że to Tommy. On
naprawdę się o mnie martwił, czym sprawił mi bardzo miłą niespodziankę. Mimo
wszystko nie chciałam mu tłumaczyć dlaczego kolejny dzień planuję spędzić w
łóżku. Niestety nie był w stanie wszystkiego pojąć.
-
Dzień dobry kochanie – do mojego zaspanego umysłu dotarł głos Louisa. Zerwałam
się z miejsca, napotykając rozbawione spojrzenie mojego chłopaka. Pisnęłam
głośno i objęłam jego szyję. – Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin!
-
Urodzin?
-
No nie mów, że zapomniałaś – Louis delikatnie musnął moje wargi swoimi. Mój
świat znów był kompletny. – Dzisiaj są twoje urodziny. Dwudzieste.
Spojrzałam na ogromny kalendarz z One Direction. Nie to żebym sama go
sobie wybrała, ale skoro już taki dostałam, to postanowiłam z niego korzystać.
Rzeczywiście był ostatni dzień lipca – moje urodziny. Jak mogłam o nich
zapomnieć? Ach, no tak! Przez ostatnie dni myślałam tylko o tych negatywnych
słowach pod moim adresem.
-
Ubieraj się, bo dzisiejszy dzień spędzamy tylko we dwoje – Tomlinson rzucił we
mnie sukienką, której z całą pewnością nie miałam jeszcze w swojej garderobie.
– Czekam na ciebie na dole – cmoknął czubek mojego nosa i opuścił pokój.
Ogarnięcie się zajęło mi niecałą
godzinę. Wzięłam prysznic. We włosy wtarłam chyba pół buteleczki mojej
ulubionej odżywki. Chciałam dobrze się prezentować w obecności Louisa. Skoro te
fanki mnie nienawidzą, to niech do kompletu dojdzie zazdrość. Sukienka od
mojego chłopaka pasowała doskonale. Zapinana z przodu, sięgająca do połowy uda.
Dobrałam do niej czarne koturny mając nadzieję, że w ramach świętowania moich
urodzin Louis nie zaplanował spaceru. W takich butach raczej bym daleko nie
zaszła. Jeszcze tylko kilka pociągnięć tuszem do rzęs i byłam gotowa.
Zastałam Louisa w salonie. Pogrążony
w rozmowie z moją mamą nawet nie odnotował mojego przybycia. Opowiadał jej o
trasie koncertowej. Po surowym spojrzeniu rodzicielki wywnioskowałam jedno:
wolałaby żeby nasz związek się rozpadł. Nie spędzałabym samotnie każdego
wieczoru. Nie musiałabym się również przejmować tym, co ludzie mówią na mój
temat. Kiedyś pani Adams była oczarowana Louisem. Wiele się zmieniło przez
ostatni miesiąc.
Chrząknęłam cicho.
-
Melissa, wyglądasz ślicznie – mama posłała mi radosny uśmiech. – Mam nadzieję,
Louis, że moja córka nie będzie dzisiaj przez ciebie płakać.
-
Obiecuję, że dzisiaj będzie się tylko uśmiechać – Lou chwycił moją dłoń podczas, gdy ja
piorunowałam matką wściekłym spojrzeniem. – Pragnę ostrzec, że odstawię Melissę
do domu dopiero jutro.
-
Jest dorosła. Nie mogę jej niczego zabronić.
Och, serio?! Mamo, błagam. Znam
ciebie aż za dobrze. Na końcu języka z całą pewnością miała uwagę o
nieodpowiedzialnym zachowaniu nastolatek w obecnych czasach. Nic nie wspomniała
również o ewentualnym niańczeniu przyszłego Tomlinsona. W życiu bym jej nie
zostawiła swojego dziecka! Ta kobieta nie wahała się porzucić mnie i Tommy’ego.
O wnuka pewnie jeszcze mniej by się troszczyła. W przeciwieństwie do ojca,
który poprosił mnie, bym zaczęła myśleć o potomstwie nie wcześniej niż po
ukończeniu dwudziestego piątego roku życia. Nisko postawił poprzeczkę.
Opuściliśmy dom. Na podjeździe
zauważyłam białego Mustanga. Spojrzałam pytająco na Tomlinsona. Prawo jazdy
miał, ale byłam przekonana, że poruszanie się po Anglii było dla niego znacznie
łatwiejsze… i bezpieczniejsze. No ale skoro ktoś wypożyczył mu tak drogi
samochód, to nie mogło być aż tak źle.
-
Gdzie jedziemy? – Zapytałam, zajmując miejsce pasażera. Lou obdarzył mnie
jedynie tajemniczym spojrzeniem. Jak się uprze, to będzie milczał jak zaklęty.
Wzdychając cicho wyciągnęłam z torebki telefon. Miałam nadzieję, że przyjaciele
również pamiętają o moich urodzinach. Nie pomyliłam się. Cherry zmieściła
życzenia w czterech smsach. Liam, Harry i Zayn wysłali mi wiadomość
multimedialną. Jedynie Niall sobie darował. Zabolało, ale po ostatnich
wydarzeniach nie mogłam wymagać, by pamiętał o moich urodzinach. Zadzwoniłam do
Caroline i odwołałam nasz wypad na plażę.
Po dwudziestu minutach zatrzymaliśmy
się na parkingu jednej z galerii handlowych. Byłam w niej przed dwoma
tygodniami razem z dziewczynami. Większość sklepów była przeznaczona dla
zamożnych mieszkańców Miami. Zmarszczyłam brwi. Louis zachował się jak
przystało na prawdziwego gentlemana. Otworzył drzwi samochodu i podał mi dłoń.
Ujęłam ją niepewnie. Nie lubiłam niespodzianek. Powinien o tym wiedzieć.
Skierowaliśmy swoje kroki w stronę windy. Czekając na nią niecierpliwie
przestępowałam z nogi na nogę. Lou uśmiechnął się uroczo, podchodząc do mnie. W
jego oczach widziałam setki radosnych iskierek. Ujęłam jego twarz w dłonie.
-
Tęskniłam – wyszeptałam w jego usta. Poczułam silne ramiona, które otoczyły
moją talię. – Jesteś sensem mojego życia, wiesz?
-
Kocham cię, Mel – końcem nosa przesunął po moim policzku. Stado motyli
natychmiast się poderwało do lotu. – Przepraszam, że byłem taki głupi i
uwierzyłem, że ty i Ethan…
Nie chciałam tego dłużej słuchać.
Wpiłam się zachłannie w jego usta. Nie spodziewał się tego, przez co o mały
włos nie stracił równowagi. Cichy dźwięk oznajmił, że winda przyjechała.
Niechętnie oderwałam się od Louisa, ścierając kciukiem resztki błyszczyka z
jego warg. Wszyscy i tak wiedzieli, że Tomlinson jest mój.
Zjechaliśmy na pierwsze piętro
galerii. Lou przez krótką chwilę studiował w milczeniu rozkład pomieszczeń w
poszukiwaniu tego jednego. Chciałam jakoś mu pomóc, ale poprosił mnie o jeszcze
odrobinę cierpliwości. Po krótkiej chwili ruszyliśmy wzdłuż przeszklonej ściany,
przez którą można było obserwować ocean. Byłam tak zapatrzona w ten przecudowny
obrazek, że nawet nie zwróciłam uwagi na kilka dziewcząt. Louis otoczył mnie
ramieniem i przyciągnął do siebie jeszcze bardziej. Wiedział, jak bardzo
cierpiałam po ujawnieniu zdjęć. On również zareagował zdecydowanie za późno.
Fanki One Direction przestały wierzyć
w zapewnienia o prawdziwej, szaleńczej miłości. Doskonale wiedziałam, że nic
już nie będzie takie, jak dawniej.
-
Jesteśmy – z zamyślenia wyrwał mnie głos szatyna. Nieprzytomnym spojrzeniem
ogarnęłam miejsce, w którym się znaleźliśmy. Sklep Swarovskiego. Zerknęłam na
bransoletkę, którą dostałam przed wyjazdem do Miami. – Tutaj czeka twój
prezent.
-
Zaczynam się bać.
Ekspedientka powitała nas ciepłym
uśmiechem. Kiedy Louis się przedstawił, wyciągnęła spod lady granatowe,
zamszowe pudełeczko. Zamarłam mając nadzieję, że moje przypuszczenia się nie
potwierdzą. Lou podziękował ekspedientce, wziął pudełeczko i schował je do
kieszeni swoich spodni.
-
Mogę zobaczyć ten prezent? – Zapytałam drżącym głosem.
-
Cierpliwości.
-
Nienawidzę cię – mruknęłam, udając obrażoną.
-
A ja wiem, że mnie kochasz – wyszeptał.
Kolejnym przystankiem była luksusowa
restauracja, o której wiele słyszałam już od Caroline. Duże pieniądze za małe
jedzenie. Tutaj właśnie miałam zjeść urodzinowy obiad. Kelner zaprowadził nas
do stolika umieszczonego w głębi sali. Nie dostaliśmy karty dań. Jak się
okazało Louis już wcześniej zamówił miejscowe specjały. Na przystawkę chłodnik
ze świeżych ogórków, a pierwszym daniem były polędwiczki w sobie musztardowym.
Porcje może nie były duże, ale byłam najedzona.
-
Teraz możesz zobaczyć swój prezent – Louis postawił przede mną pudełeczko w
chwili, gdy kelner przyniósł dwie porcje ciasta czekoladowego. – Wierzę, że się
spodoba.
Powoli podniosłam wieko. Moim oczom
ukazał się srebrny pierścionek w kształcie skrzydła. Wysadzane było małymi
kryształkami, które mieniły się na wiele kolorów pod wpływem padającego na nie
światła. Wyciągnęłam go drżącymi palcami. Na wewnętrznej stronie pierścionka
zauważyłam inicjały moje i Louisa.
-
Jest śliczny – wyszeptałam, umieszczając biżuterię na palcu. – Dziękuję.
-
Chcę by to był symbol naszej miłości.
Czułam, jak po moich policzkach
spływają łzy szczęścia. Szybko je otarłam, by przypadkiem się nie rozmazać.
Miałam wyglądać olśniewająco. Czarne zacieki od tuszu raczej by mi w tym nie
pomogły. Uśmiechnęłam się szeroko, wstałam ze swojego miejsca i mocno
przytuliłam Louisa.
-
A obiecałem twojej mamie, że dzisiaj nie będziesz przeze mnie płakać – zaśmiał
się cicho. – Nie dotrzymałem słowa.
-
Myślę, że by zrozumiała – odpowiedziałam, siadając na kolanach Tomlinsona. W
dalszym ciągu nie mogłam uwierzyć, że trafił mi się tak wspaniały chłopak.
Wtuliłam się w niego. – Nie przetrwam bez ciebie, Lou. Jesteś moim powietrzem.
-
Nie myśl teraz o tym – pogładził mnie po włosach. – Najbliższy miesiąc spędzimy
razem. Oczywiście w bonusie ze mną jest pozostała czwórka wariatów, ale do tego
pewnie zdążyłaś już przywyknąć.
-
Zdecydowanie. Kocham ciebie i resztę One
Direction.
-
Mam być zazdrosny? – Zapytał Louis śmiertelnie poważnie. Posłałam mu najsłodszy
z moich uśmiechów.
_______________________________________________________
Zadowoleni mam nadzieję :) Skoro już wielkimi krokami zbliżamy się do końca, to serdecznie zapraszam na Charming Type, gdzie pojawił się prolog nowego opowiadania. Liczę, że się spodoba. Przypominam również o krótkich historiach, które pojawiać się będą na Fałszywej Miłości.Do następnej środy, Dziubki! :*
Ojej ten rozdział wprowadził mnie w niesamowite emocje. Cieszyłam się jak głupia przed tym monitorem, czytając kolejne zdania rozdziału. Tak się cieszę, że wszystko między nimi dobrze. A ten prezent? Genialny. Nie dziwię się, że płakała. :)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo podoba mi się ten rozdział. Ma w sobie taką magię, magię miłości. I sądzę, że nie jedna dziewczyna chciałaby taką miłosną scenę w życiu. :)
Lou zrobił Mel niesamowitą niespodziankę.
OdpowiedzUsuńTomlinson ma ciągłe zmiany humoru. W poprzednim rozdziale mnie zdenerwował swoim zachowaniem, a teraz znowu go uwielbiam jako kochającego chłopaka.
przez pierwszy moment, kiedy Mel zobaczyła pierścionek myślałam, że Louis zamierza jej się oświadczyć. haha na to chyba będę musiała jeszcze poczekać.
[heartless-boys]
No, Louis w końcu się spisał. Muszę przyznać - sama byłabym zauroczona takim chłopakiem. Albo raczej - taką NIESPODZIANKĄ. Ciągle żywię nadzieję, że Tommo nie skrzywdzi Mel bardziej, niż już mu się to udało.
OdpowiedzUsuńKiedy Mel założyła na palec pierścionek spociłam się - byłam pewna, że Lou jej się oświadczy! A tu o --- takieeee rozczarowanie :)
+ Kocham mamę Mel, jest przecudowna hahahha
www.you-are-my-shelter.blogspot.com
www.one-direciton-and-ammie.blogspot.com
Genialny.! :) . W ogóle moja pierwsza myśl kiedy był odebrać ten prezent to "TAK.! OŚWIADCZY SIĘ JEJ.!" . A tu takie ogromne rozczarowanie.. :c . No ale cóż.. Bywa. :) .
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.! ^^ .
Pozdraawiam.! ;p .
ocham i acham od samego początku rozdziału! najpierw myślałam, że znowu nie będzie Louisa, ale pojawił sie i to w tak niespodziewanym momencie. ja też myślałam, ze się jej oświadczy, ale zaraz po tym przyszła myśl: No gdzie?! przecież to jeszcze za wcześnie! i w sumie to dobrze, że moje przeczucia się jednak nie spełniły.. zresztą jak zawsze w tym opowiadaniu... :P z rozdziału na rozdział, jestem coraz bardziej zaskoczona i nie wiem czego mogę się spodziewać na koniec :D
OdpowiedzUsuńŚwietny nie wiem co jeszcze napisać kobieto jesteś genialna ;d
OdpowiedzUsuńzapraszam do nas:
http://you-always-in-my-heart.blogspot.com/
Ja to normalnie mam mieszane uczucia w związku z Louisem. Co rozdział je zmieniam. Raz mam ochotę go udusić, a zaraz potem wyściskać. W tym rozdziale był wspaniały. To z pierścionkiem było cudowne ;D Niespodzianka mu się udała.Czekam na nowy.
OdpowiedzUsuńWpadłam na ten blog zupełnie przypadkiem, ale nie żałuję, bo jest cudowny. W dzień przeczytałam wszystkie rozdziały :) Czekam z niecierpliwością na następny, a ty jesteś cudowna i bosko piszesz *.*
OdpowiedzUsuńuch... wszystko jest już dobrze :))
OdpowiedzUsuńczekam na nexta :) xoxo
zapraszam do mnie;
http://onexxxdirectionxxxstory.blogspot.com/