Szpital, zgodnie z obietnicą
lekarza, opuściłam następnego dnia. Wykonali kolejny raz najpotrzebniejsze
badania, które nie wykazały żadnych niepokojących zmian. Dostałam również
namiary na najlepszego ginekologa w Miami. Obiecałam skorzystać, chociaż
doskonale wiedziałam, że Louis ma już zupełnie inne plany wobec mnie.
Poprzedniego wieczora zapowiedział, że chce bym wróciła do Londynu. Tam mógłby
się mną należycie opiekować, a przy okazji Cherry również miałaby na mnie oko.
Studia i tak planowałam rzucić. Prawo nie było moim powołaniem. Nie czułam do
tego serca. Uczyłam się, bo tego właśnie chciał ode mnie ojciec. Lubiłam, kiedy
chwalił się mną na prawo i lewo. Rzecz jasna w obliczu tragedii, która dotknęła
naszą rodzinę, powinnam tym bardziej starać się być jego grzeczną córeczką, ale
nie potrafiłam. Tommy kilka razy wspominał, że powinnam robić to, co chcę.
Męczyłam się. A problem polegał na tym, że sama do końca nie wiedziałam czego
chcę od życia.
-
Twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko, jeśli zamieszkam w waszym domu? –
Zapytał niepewnie Louis, kiedy wysiedliśmy z taksówki. Uśmiechnęłam się blado,
chwytając jego dłoń. Nasze place splotły się ze sobą. Przy Tomlinsonie czułam,
że jestem we właściwym miejscu. Był dla mnie. Specjalnie dla mnie przyleciał z
Londynu. Był, chociaż pod wpływem leków mówiłam wiele obraźliwych rzeczy. Był,
chociaż wyzywałam go od najgorszych i raniłam dogłębnie krzycząc mu prosto w
twarz, że Niall jest znacznie lepszym chłopakiem. Teraz do tego nie wracał.
Kiedy za dziesiątym razem go przepraszałam powiedział w końcu, że to przecież
nie moja wina, a jedynie leków. W rzeczywistości musiał czuć się z tym źle.
W salonie zastałam matkę, która
siedziała w szlafroku przed telewizorem. Słyszałam już od ojca, że bardzo źle
to znosi. Nic dziwnego. Utrata ukochanego dziecka to coś, czego nawet nie chcę
sobie wyobrażać. Ułożyłam dłoń na brzuchu. Po raz pierwszy poczułam, że mogę
jednak mieć z tą kobietą coś więcej wspólnego niż tylko DNA. Poprosiłam Louisa,
by poszedł do mojego pokoju, a sama podeszłam do mamy, przytulając ją mocno.
-
Och, Mel – wyszeptała, wplatając palce w moje włosy. – Przepraszam, że nie
przyszłam do szpitala.
-
Nic się nie stało – starałam się uśmiechnąć. – Mamo, tak mi przykro z powodu
Tommy’ego. Gdybym tylko mogła cofnąć czas, pewnie byłabym lepszą siostrą.
-
A ja matką – wtrąciła, a po jej policzkach popłynęło kilka łez. Otarłam je
szybko. Jeszcze nigdy nie widziałam pani Adams w takim stanie. Okropne worki
pod oczami. Blada, niemalże przezroczysta, cera i nawet grama makijażu. Dotychczas nie chciałam tego przed sobą
przyznać, ale imponowała mi jej pewność siebie. Zawsze wiedziała czego chce. I
może niejednokrotnie zawodziła przy tym oczekiwania swoich bliskich, ale mimo
wszystko pozostawała sobą.
-
Mamo, jeszcze będziesz miała okazję się wykazać – znów zaschło mi w ustach.
Mama spojrzała na mnie pytająco, przygryzając przy tym dolną wargę. – Obiecaj,
że na razie nie powiesz o niczym ojcu, dobrze? – Pokiwała potakująco głową. –
Jestem w ciąży.
Na jej twarzy malowało się
zdziwienie połączone z szokiem. No pewnie. Nie spodziewała się, że jej
dwudziestoletnia córka zapragnie zostać matką tak szybko. Ale przecież tego nie
planowałam. Zazwyczaj zabezpieczałam się razem z Louisem. Tylko jeden raz
zapomniałam wziąć tabletkę. Teoretycznie nic złego nie powinno się wydarzyć,
skoro wcześniej brałam je regularnie. A jednak coś zawiodło.
-
Ale Melissa… - jęknęła matka. – Ten Louis jest przecież nieodpowiedzialny. Co
jakiś czas łamie twoje serce i ty myślisz, że będzie odpowiedzialnym ojcem.
-
Nie pozostaje mi nic innego, jak w to wierzyć – mruknęłam cicho. Mama
powiedziała na głos to, o czym myślałam od jakiegoś czasu.
Już miałam wstać z kanapy, gdy mama
położyła dłoń na moim ramieniu.
-
Powinnaś wiedzieć, że będę was wspierać najlepiej, jak tylko potrafię –
uśmiechnęła się ledwo zauważalnie. – Myślę również, że powinnaś wrócić do
Londynu. Louis przecież nie będzie kursować między Stanami, a Europą.
Skinęłam głową. I pomyśleć, że
jednak potrafimy ze sobą normalnie rozmawiać. Szkoda, iż dopiero śmierć
Tommy’ego musiała nam to uświadomić.
*
* *
Caroline siedziała z otwartymi
ustami, gapiąc się we mnie bezmyślnie. Próbowała coś powiedzieć, ale z jej ust
wyrwało się jedynie ciche sapnięcie. Kandi przewróciła oczami, zamykając usta
przyjaciółce. Siedziałyśmy w kawiarni i ludzie zaczęli się na nas jakoś dziwnie
patrzeć. Byłam prawie pewna, że po raz pierwszy źródłem tego zamieszania nie
jest Louis, chociaż kilka nastolatek mierzyło go bacznym spojrzeniem.
-
Co to znaczy, że wracasz do Londynu, bo jesteś w ciąży – szepnęła Caroline. –
Jak to w ogóle się stało, że jesteś w ciąży?
-
Pozwól mi wytłumaczyć – zaczął Louis, ale chłodne spojrzenie blondynki
sprawiło, że natychmiast umilkł i skupił całą uwagę na swoim kubku z kawą.
-
Wiem skąd się biorą dzieci – warknęła dziewczyna. – Nie rozumiem tylko, jak
mogliście być tak nieostrożni.
-
A ja myślę, że trzeba im pogratulować – Kandi uśmiechnęła się pogodnie. –
Najważniejsze byście byli szczęśliwi.
-
Jeśli znów zranisz Mel w jakiś sposób, to znajdę cię i osobiście wykastruję –
zapowiedziała Caroline, mierząc w dalszym ciągu Tomlinsona bacznym spojrzeniem.
– Zapamiętaj to sobie.
Przez krótką chwilę zapanowało
między nami milczenie, a po chwili wybuchliśmy śmiechem. To niesamowite, że
wystarczy kilka słów i obecność przyjaciół by znów móc się uśmiechać, cieszyć
życiem. Opowiedziałam dziewczynom o moich planach, które zostały już
zaakceptowane przez matkę. Ojcu jeszcze o niczym nie powiedziałam. Wolałam
poczekać na dogodny moment. Nie byłam pewna jak wiele złych wiadomości może
znieść. Studia już rzuciłam. Jeszcze tego samego dnia co wyszłam ze szpitala,
postanowiłam załatwić wszystkie formalności. Jako, że przez blisko dwa miesiące
zespół miał znajdować się w trasie – miałam podróżować razem z nimi. Będąc u
ginekologa dowiedziałam się, że na razie to dziecku nie powinno zaszkodzić.
Kiedy rozpocznie się drugi trymestr powinnam jednak zaprzestać częstych podróży
samolotami. Najlepiej to siedzieć w jednym miejscu. Tylko czy będę w stanie?
Przez ostatni rok przyzwyczaiłam się do niespokojnego życia w gronie One Direction. Po nich można było spodziewać
się dosłownie wszystkiego. Również niezaplanowanych wyjazdów.
Ślubu na razie nie było w naszych
planach. Oboje stwierdziliśmy, że to zdecydowanie za wcześnie. Jeśli się
kochamy, to nie jest nam potrzebny papierek. Wystarczy czuć to w głębi serca.
Poza tym paparazzi natychmiast by coś zwęszyli. Nie potrzebowaliśmy
zamieszania, a jedynie spokoju.
Teraz tylko pozostało ogłoszenie tej
radosnej nowiny mojemu ojcu, członkom zespołu i Cherry.
_______________________________________________________
Dziwnie się czuję... To już tak blisko końca, a najgorsze jest to, że nie wiem co dalej. Znaczy wiem, ale nie jestem do końca przekonana, czy zechcecie przeczytać opowiadanie zupełnie nie związane z tematyką One Direction. Rzecz jasna te, co mam zaplanowane będą publikowane, ale wena kapryśna i nie pozwala pisać kolejnych rozdziałów związanych z 1D.W dalszym ciągu serdecznie zapraszam na Charming Type, gdzie pojawił się już drugi rozdział :)
świetny rozdział, jak zwykle zresztą. uwielbiam twojego bloga :) i zapraszam również na swojego : rockme-onedirection.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, @givemynamebackx
Świetny. :) . Mam nadzieję, że Ojciec Mel dobrze przyjmie wiadomość o Jej ciąży. :)
OdpowiedzUsuńPozdraawiam.!
myślałam raczej, że matka Mel zareaguje zupełnie inaczej, ale pozostał jeszcze jej ojciec i reszta zespołu. :D może przyjdzie jeszcze czas na jakieś rewelacje. :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetny :)
OdpowiedzUsuńKurczę czy mi się wydaje czy ten rozdział jest taki króciutki? Cóż ważne, że jest w ogóle. Cieszę się, że matka Mel mimo wszystko będzie ich wspierać, a Mel postanowiła rzucić studia, które je w ogóle nie interesowały. Jestem ciekawa jak zareaguje zespół i oczywiście ojciec na tą wieść.. przeczuwam, że nie zbyt fajnie zwłaszcza, że jego jedyna córka rzuciła takie studia o jakich on marzył, a nie ona. Czekam na kolejny, pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńJak dobrze że matka Mel tak zareagowała na tą wieść ;D ale jak zareagują chłopaki Cher i ojciec Mel coś mi się wydaje że ojciec nie będzie za bardzo zadowolony ;p I ta groźba Caroline w stronę Louisa po prostu leżę haha ; )) rozdział świetny ;p
OdpowiedzUsuń+zapraszam do nas:
http://you-always-in-my-heart.blogspot.com/
Nie jestem fanką 1D i nie interesuje się nimi, blogów też w sumie nie czytam. No ale się skusiłam i nie żałuje, zakochałam się. Zakochałam się w twoim stylu pisania, w bohaterach jakich wykreowałaś no i ogólnie fabulu. Czekam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńwitness-the-slow-death.blogspot.com
Też mi się wydaje, że jakoś krótko...
OdpowiedzUsuńFajnie, że mama Mel normalnie zareagowała na wieść o ciąży córki! Najbardziej teraz tylko boję się reakcji jej ojca. No i Nialla. O mój Boże, aż się boję co to będzie...
Rozdział jak zawsze świetny :3
POCZEKAJ. POCZEKAJ CHWILĘ.
OdpowiedzUsuńMEL
JEST
W
CIĄŻY?!?!?!?!??!!??
Kurde, wiedziałam, że Louis coś sknoci. Wiedziałam. No, ale się postarał. Takiej wpadki się już nie pozbędzie.
Mel jako matka - przecież ona ledwo umie zadbać o siebie, co dopiero o dziecko!
Jestem pełna obaw, co to będzie, jak to będzie, czy Louis.. nie, on nie może ich zostawić. Mel i dziecka. Jeśli to zrobi to oświadczam - nie Caroline, ale ja O.S.O.B.I.Ś.C.I.E Tommo wykastruję!! :D
Nie chcę, żeby ta historia się kończyła. Kocham ją całym serduchem, uwielbiam naszą nieogarniętą Mel i jej rozterki miłosne. Życie bez tego opowiadania będzie...nie, Ty go po prostu nie kończ, ok? Wtedy Amelia będzie szczęśliwa :)
Pozdrawiam i czekam z nieeeeeecierpliwością na nowy rozdział xx
PS: Nie docierają do mnie powiadomienia o nowych rozdziałach, czyżbyś o mnie zapomniała? :(
Aww. Nareszcie porozmawiała z matką ! :)
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuń