Kręcił się nerwowo po moim pokoju
już od piętnastu minut. Jeszcze chwila, a by wydeptał w moim dywanie widoczną
ścieżkę. Musiałam jakoś zareagować. Po części to właśnie przeze mnie teraz się
tak stresował. Podeszłam do niego i mocno wtuliłam się w umięśniony tors. Silne
ramiona natychmiast mnie otoczyły. Czułam się bezpieczna. Byłam we właściwym
miejscu, z odpowiednim facetem u boku. Kochał mnie, a ja jego. Od kilku dni
udowadnialiśmy sobie to na każdym kroku. Wreszcie z dumą prezentował mnie przed
paparazzi. Wcześniej zdawało mi się, że on za wszelką cenę chciał być na
pierwszym planie. Teraz byliśmy jednością. Niedawne rany zabliźniły się chociaż
czułam, że miliony drobnych kawałeczków ledwo się ze sobą trzymają. Teraz
łatwiej było mnie skrzywdzić, ale on miał tego świadomość.
-
Twój ojciec mnie zabije – szepnął Louis drżącym głosem. Wtulając się w jego
klatkę słyszałam, jak serce bije niespokojnie. Zaśmiałam się cicho. – Ja nie
widzę w tym nic zabawnego.
-
Nie będzie tak źle – zapewniłam, odsuwając się od szatyna nieznacznie.
Wczepiłam palce w jego włosy, które jak zwykle były miękkie w dotyku. – Ojciec
zrozumie.
Po krótkiej chwili czułam już na
swoich wargach jego ciepłe usta. Przymknęłam powieki. Wzdłuż kręgosłupa
przebiegła fala przyjemnych dreszczy. Byłam szczęśliwa, że wreszcie będę mieć
ukochanego mężczyznę tylko dla siebie. Rzecz jasna w dalszym ciągu będzie
zobowiązany wobec zespołu i fanów, ale będzie mieć rodzinę. Taką prawdziwą,
której również musi poświęcać trochę czasu w ciągu dnia.
-
Zanim pójdziemy na dół, mogę o coś zapytać? – Przerwałam chwilę pieszczot. Lou
skrzywił się nieznacznie, ale skinął potakująco głową. Usiedliśmy razem na
krawędzi łóżka. – Co takiego jest w Doncaster? Dlaczego wtedy tak nagle
wyjechałeś?
Tomlinson poruszył się nerwowo, a
jego wzrok uciekł w stronę okna. Jego oddech stał się ciężki. Wyglądało na to,
że znacznie bardziej wolałby spotkać się z moim ojcem niż odpowiadać na to
pytanie. Tym razem nie chciałam mu odpuścić. Nie powinniśmy przecież mieć przed
sobą tajemnic.
-
Myślę, że wolałabyś o tym nie wiedzieć – sapnął, wyłamując nerwowo palce. –
Melissa proszę. Daj sobie spokój.
-
Nie mogę. Dowiem się od ciebie lub pójdę z tym do Nialla – skrzyżowałam ręce na
piersi. Doskonale wiedziałam, że mały szantaż pomoże. – Wybieraj. Od kogo
powinnam się dowiedzieć prawdy?
-
Ode mnie – stwierdził niechętnie, w dalszym ciągu na mnie nie patrząc. – Ale
obiecaj mi, że nie będziesz się denerwować. W tym stanie przecież nie powinnaś…
-
Lou, dobrze wiem co mi wolno, a co nie – warknęłam. Jego uchylanie się od
odpowiedzi było irytujące. – Zamieniam się w słuch.
Przez kolejne minuty Louis zbierał
myśli i prawdopodobnie starał się dobrać odpowiednie słowa, by niczym mnie
przypadkiem nie urazić. Byłam przygotowana na wszystko. Nawet na wiadomość, że
ma już dziecko. W przypadku Tomlinsona przecież wszystko było możliwe.
-
Tamtego dnia dostałem wiadomość od mojej mamy. Powiedziała, że moja była
dziewczyna leży w szpitalu i jej stan jest ciężki. Z początku nawet nie
chciałem o tym słyszeć. To właśnie przez nią straciłem wiarę w prawdziwą miłość.
Eleonor zabawiła się moimi uczuciami. Dopiero za drugim telefonem pozwoliłem
mamie wszystko wytłumaczyć. Od jakiegoś czasu El była poddawana chemioterapii.
Niestety nie przynosiły rezultatów. Wtedy jej stan był krytyczny. Poprosiła
moją mamę, by mnie sprowadziła do Doncaster. Chciała, bym wybaczył. Co miałem
zrobić? – Ukrył twarz w dłoniach. – Pojechałem. Widząc w jakim jest stanie, to
po prostu nie umiałem… Musiałem jej wszystko wybaczyć. Mel, nie chciałem tobie
o tym mówić bo wiem, że jesteś dość przeczulona na punkcie Annie. O Eleonor
nigdy jeszcze nie wspominałem. Właściwie niewiele osób wie, że była ona moją
pierwszą, prawdziwą miłością. Kiedy tylko wybaczyłem El, natychmiast zaczęła
odzyskiwać siły. Teraz już czuje się lepiej.
Pokiwałam głową. Nie byłam do końca
przekonana w jaki sposób powinnam zareagować. Mógł mi powiedzieć, że jedzie do
ciężko chorej, byłej dziewczyny. Zrozumiałabym. A ten zapierał się nawet, bym z
nim nie jechała. Powinnam cieszyć się, że ta Eleonor zaczęła zdrowieć. Louis
nie powiedział mi tego wprost, ale przez ostatnie półtora miesiąca całkiem
dobrze się z nią musiał dogadywać. Widziałam to w jego oczach. Lśniły radosne
iskierki. Te same, które widziałam, kiedy patrzył na mnie.
-
Chodźmy porozmawiać z moim ojcem – mruknęłam, podnosząc się z łóżka. Louis
posłusznie podążył za mną.
Nie spodziewałam się, że ojciec
przyjmie wiadomość z takim spokojem. Widziałam, jak nerwowo zaciska dłonie w
pięści. Liczył do dziesięciu. Brał głębokie wdechy. Mimo wszystko nie wybuchł i
nie próbował zamordować przyszłego zięcia. Siedział w swoim gabinecie w tym
wygodnym, skórzanym fotelu. Zapytał jakie mamy teraz plany. Opowiedziałam o
wszystkim, starając się niczego nie pomijać. Na wieść, że wracam do Anglii
skrzywił się nieznacznie. Po utracie ukochanego syna wiedziałam, iż wolałby
mieć ostatnie dziecko przy sobie. Zawsze mógł przenieść się z powrotem do
Londynu. Miał tam przecież swoją firmę, której oddział otworzył w Miami.
Poradziliby sobie bez niego.
-
Dzieci, jeśli będzie trzeba was wesprzeć w jakikolwiek sposób, to dajcie znać –
wychrypiał. – Nie planowałem zostać dziadkiem tak szybko, ale teraz nic już na
to nie poradzę.
Usta ojca wykrzywił blady uśmiech.
Podeszłam do niego, nachyliłam się i cmoknęłam policzek porośnięty dwudniowym
zarostem. Na niego zawsze mogłam liczyć. Nie przypominam sobie dnia, w którym w
jakiś sposób by mnie zawiódł.
-
Więc kiedy wyjeżdżacie?
-
Jutro zacznę się pakować. Kurier zamówiony jest na siedemnastą i ma zabrać
część moich rzeczy – oznajmiłam. – Za trzy dni przyleci reszta zespołu, więc
Miami powinniśmy opuścić za dwa tygodnie.
Ojciec skinął głową, a następnie
odprawił nas skinieniem ręki. Podobno miał jeszcze kilka pozwów do napisania. A
jednak pan Adams wcale nie jest taki straszny, jak by się mogło wydawać.
*
* *
Pozostała czwórka wariatów zwaliła
się na moją głowę. Rodzice stwierdzili, że nie ma sensu by wydawali
niepotrzebnie pieniądze na hotel, skoro tutaj mają do dyspozycji kilka wolnych
pokoi. Nie chciałam im mówić, że dla One
Direction opłata za pięć gwiazdek to groszowe sprawy. Doskonale wiedziałam,
że państwo Adams potrzebują ludzi w domu. Od kiedy zabrakło Tommy’ego w domu
było zdecydowanie za cicho. Szkoda tylko, że nie wiedzieli w co się pakują.
Zaraz po przekroczeniu progu Niall rzucił się w stronę kuchni. Zayn natomiast
stłukł ulubiony wazon mojej mamy, a Liam… no cóż. Payne zaszył się w
biblioteczne ojca i przeglądał każdą książkę po kolei. Jedynie Harry wykazywał
się odrobiną normalności. Zasiadł w salonie przed telewizorem i włączył sobie
kreskówki.
Po jakichś dziesięciu minutach
zostałam zupełnie sama z tymi wariatami. Żałowałam, że Cherry nie mogła
przylecieć. Niestety musiała siedzieć w szkole i zakuwać do kolejnych egzaminów
oraz zaliczeń. Współczułam jej. Kiedy dzwoniła do mnie poprzedniego wieczora, o
mały włos się nie popłakała. Myśl, że zobaczy się z Zaynem dopiero za dwa lub
trzy miesiące była dla niej strasznie przytłaczająca. Próbowałam jakoś ją
pocieszyć. Tłumaczyłam, że przerwy w związku są potrzebne. Będą mieli szansę
odpocząć od siebie oraz zatęsknić.
Postanowiłam zaszyć się w kuchni, w
oczekiwaniu na Louisa, który musiał załatwić coś ważnego na mieście. Uch, a co
niby mogło być ważniejszego od ciężarnej dziewczyny?! Przez niego musiałam
użerać się z pogrążonym w smutku Zaynem. Tak, Malik i Holmes są siebie warci.
Nic dziwnego, że tworzą tak idealnie dobraną parę. Z Harrym nie dało się
normalnie porozmawiać, bo wciągnęły go przygody Scooby Doo. W ogóle mnie nie
słuchał. Liam natomiast na dobre przepadł w bibliotece. Nie chciałam przecież
samotnie siedzieć w swoim pokoju i udawać, że problem nie istnieje. Przyszedł
czas, by zmierzyć się z Niallem oraz naszym krótkim epizodem.
-
Cześć – przywitałam się z Irlandczykiem drugi raz tego dnia. Znów posłał mi
chłodne spojrzenie, które pozbawione było jakiegokolwiek wyrazu. – W dalszym
ciągu jesteś na mnie zły?
-
Zawiedziony to odpowiednie słowo – mruknął, otwierając pudełko moich ulubionych
lodów ciasteczkowych. Zignorowałam delikatne ssanie w żołądku. To był dopiero
dziesiąty tydzień, a dziecko już niejednokrotnie dawało się we znaki.
Zaczynając od porannych mdłości i kończąc na niepohamowanym apetycie.
Westchnęłam cicho.
-
Niall przepraszam, ale musisz mi uwierzyć, że tak jest lepiej.
-
Nie odzywałaś się do mnie przez półtora miesiąca. Ignorowałaś moje telefony,
maile i smsy. Ty na serio myślisz, że zwykłe przepraszam załatwi sprawę?
Nerwowo zagryzłam dolną wargę. Miał
rację. Nie powinnam była go ignorować. Sama przecież potwornie się czułam,
kiedy Louis nie odbierał moich telefonów. Zrobiłam dokładnie to samo Niallowi.
Raniłam go z każdym, kolejnym dniem sądząc, że tak właśnie będzie dla niego
najlepiej. W rzeczywistości po prostu stchórzyłam. Wybrałam najwygodniejsze
rozwiązanie.
-
Ja po prostu… - urwałam. Horan świdrował mnie bacznym spojrzeniem błękitnych
tęczówek. Wiedziałam, że tego dnia zadam mu jeszcze większy ból. Miałam
nadzieję, że jakoś go zniesie. – Kocham Louisa i to z nim jestem szczęśliwa.
-
A ze mną byś nie mogła?
-
To nie o to chodzi – pokręciłam głową. – Przez cały ten czas jedynie mieszałeś
w mojej głowie. Był nawet moment kiedy pomyślałam, że można darzyć miłością
dwóch mężczyzn. Ale tak się nie da, Niall. To w Lou byłam od zawsze zakochana.
-
Ale on nie jest odpowiednim chłopakiem dla ciebie – miałam wrażenie, że Niall
powtarza sobie to niczym mantrę. Jak to dobrze, że jeszcze nie weszło mi to do
głowy. Przecież Tomlinson był najwspanialszym chłopakiem, jakiego mogłam
spotkać! Mieliśmy przejściowe problemy, ale sobie z nimi poradziliśmy.
-
Przestań to powtarzać! – Wybuchłam, zrywając się z miejsca. – Nie mogę tego
dłużej słuchać. Niall, dorośnij i zrozum, że nigdy nie będziemy razem!
Odwróciłam się na pięcie i
skierowałam kroki w stronę salonu. Wyglądało na to, że odwiedziny w kuchni nie
były jednak najlepszym pomysłem. Miotając pod nosem przekleństwami, dotarłam do
wyjścia na ogród. W prawdzie pogoda nie zachęcała do przechadzki po skrawku
zielonego trawnika, ale postanowiłam nic sobie nie robić z padającego deszczu
oraz stosunkowo niskiej temperatury. Co Niall sobie w ogóle wyobraża?! Ile razu
muszę dać mu kosza, by wreszcie coś do niego dotarło? Zawsze był uparty, jak
osioł i nigdy mi to nie imponowało. Może sobie mówić co chce, ale niczego tym
nie zmieni. Nie teraz, kiedy mnie i Louisa łączy coś znacznie więcej niż zwykła
miłość.
-
Melissa, oszalałaś chyba! – Ze stanu zamyślenia wyrwał mnie stanowczy głos
szatyna. Uniosłam głowę, odgarniając mokre kosmyki z twarzy. Louis podszedł
bliżej, chwycił moją dłoń i zaprowadził do ciepłego wnętrza domu. Dopiero teraz
zdałam sobie sprawę, że moim ciałem wstrząsają dreszcze. – Dobrze wiesz, że w
tym stanie nie powinnaś narażać się na chorobę. To mogłoby zaszkodzić dziecku.
-
Dziecku? – Wywód Louisa przerwany został przez lekko zachrypnięty głos
Harry’ego. Za jego plecami stała reszta zespołu. Łącznie z Niallem. Przełknęłam
głośno ślinę, ściskając dłoń Tomlinsona.
No to tajemnica ujawniona.
_______________________________________________________
Przyznam się szczerze, że ten rozdział zawiera w sobie jeden cały i połowę kolejnego. Stwierdziłam, że muszę trochę zmienić zakończenie. A raczej je rozbudować.Ach, dziś wreszcie dostałam upragnionego Yearbooka "Take Me Home"! Empik miał jeden dzień poślizgu z dostawą, ale warto było czekać te półtora miesiąca ;d
Tak się cieszę, że ojciec Mel przyjął to całkiem dobrze i z chęcią im pomoże. Obawiałam się najgorszego, ale na szczęście jest dobrze.
OdpowiedzUsuńJakby mi takie One Direction zwaliło się na głowę to bym nie dość, że ze świrowała i oszalała to byłabym najszczęśliwsza na świecie! Ciekawie zakończyłaś ten rozdział tak, tak że zżera mnie ciekawość co wydarzy się dalej. Niall to pewnie się załamie do reszty, no ale skoro Mel kocha Louisa a on ją to powinien to zaakceptować. W końcu jak Lou pojechał do tej chorej byłej dziewczyny to nic złego, chociaż... mógł kłamać! Mam nadzieję, że nie. Pozdrawiam i życzę weny. :) /kufer-szczęścia/
Ale się dzieje. :) . Cieszy mnie bardzo to, że Ojciec Mel przyjął wiadomość o dziecku dość łagodnie.. I mam nadzieję, że Niall nie "wybuchnie", kiedy dowie się o ciąży. :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny.!
Pozdraawiam.!
O kurczaki. Ile się dzieje. Po pierwsze - uważam, że Lou zachował się nie fair tając przed Melissą powód swojego wyjazdu do Doncaster. Jestem pewna, że gdyby dobrze to rozegrał, Mel mimo wewnętrznych rozterek zrozumiałaby i nie robiła mu wyrzutów o Eleanor. On jednak postawił na zatajenie faktu i Melissa poczuła się trochę rozczarowana faktem, że Tommo nie do końca..ufa jej. Nazywajmy rzeczy po imieniu. Bo gdyby ufał - wiedziałby, że może wszystko jej powiedzieć.
OdpowiedzUsuńNiall.. cholera, szkoda mi go strasznie. Jeszcze sposób, w jaki pod koniec rozdziału dowiedział się o ciąży i to wszystko, co przez Mel wycierpiał.. Nie wiem, jestem rozdarta. Chyba od zawsze w tym opowiadaniu jestem po stronie Nialla i boję się strasznie, że Lou chcąc lub nie skrzywdzi Mel.
Na koniec- niezmiernie cieszę się, że ojciec Mel przyjął wiadomość o ciąży spokojnie. To dobrze, chociaż tyle radości od życia dostanie nasza wiecznie rozdarta i zagubiona bohaterka :D
Czekam na kolejny rozdział z utęsknieniem, poinformuj mnie kiedy tylko napiszesz xx
Oooo, cieszę się, że ojciec Mel tak dobrze to przyjął.
OdpowiedzUsuńNajbardziej muszę się oczywiście rozpisać (choć i tak krótko) o Niallu. Mam wrażenie, iż o coś mu jeszcze chodzi z tym Louisem. Ciekawe czy to tylko moje urojenia, czy rzeczywiście coś w tym jest. Ech, pewnie Mel i Lou nie tak chcieli przedstawić chłopakom obecną sytuację... Nadal nie mogę się doczekać reakcji Niallera. Pewnie będzie zły.
TMH rządzi! Ta płyta straasznie mi się podoba i sądzę, że jest jeszcze lepsza od UAN :3
To teraz tylko czekam na następny rozdział! xx
Przepraszam! Totalnie nie miałam czasu i niestety nie komentowałam :/
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału: genialny jak zawsze. Nadal nie wiem czy Mel dobrze wybrała, ale to się pominie. Cieszę się, że jej tata tak spokojnie przyjął 'radosne' nowiny. Jestem ciekawa jak zareagują chłopacy. jak zachowa się Niall? Musiało go to nieźle zaboleć. Dziewczyna, którą kocha ma dziecko z innym... Nic tak nie boli jak umierająca nadzieja. Chociaż... Czy to wszystko przekreśla?
stosunek lou do eleanor jest niepokojący. A co jeśli mu się odwidzi? Co jeśli postanowi wrócić do byłej? Czy byłby w stanie zostawić własne, nienarodzone dziecko? I czy to on jest odpowiedni dla Mel?
Swoją drogą, Mel mnie wkurza. Wydaje się ślepo zapatrzona w Louisa, tak naprawdę chyba nie do końca zdając sobie sprawę jak bardzo cierpi Niall. Naprawdę mi go żal.
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i zapraszam do mnie!
Pozdrawiam! xxx
Ups.. Tajemnice ujawniona!
OdpowiedzUsuńOkay pamiętasz jak pisałam, że nie lubię tomlinsona co nie? jeśli tak to dobrze, bo chce żebyś wiedziała, że mel także trafia na moją czarną listę. um, jest strasznie samolubna i niewyrozumiała moim zdaniem, i tu nie chodzi o to, że bardziej lubię nialla i wolałabym, żeby to z nim była, tylko... no dobra... to właśnie o to chodzi. po prostu lou w tym opowiadaniu, nie przypadł mi do gustu a to mało kiedy się zdarza więc brawa dla ciebie, jednak naprawdę... ugh... wiesz na co mam ochotę? na samobójstwo haha ale no wiesz w twoim opowiadaniu :o najlepiej horana, mimo iż go kocham, chciałabym żeby stało się coś dramatycznego o: po prostu uwielbiam dramaty i w ogóle... okay ten rozdział jest świetny, czekam na następny :) [possess-my-heart]
OdpowiedzUsuń[SPAM]
OdpowiedzUsuńMadison dziewczyna, która przez życie przechodzi z poważnymi problemami. Pierwsza chwila euforii potem druga, a kolejna to wciąganie się w bagno. Uzależnienie, z którego nie ma wyjścia. A może jednak jest ?
Jeśli choć trochę cię zainteresowałam to wpadnij do mnie. Dopiero dodałam bohaterów i liczę, że skomentujesz i dodasz się do obserwujących :)
http://life-is-a-slut.blogspot.com/
Z gorącego serca zapraszam na mojego bloga, którego prowadzę od niedawna http://paradise-of-dreams3.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń