21 listopada 2012

Rozdział 35



            Nadzieja ponoć jest matką głupich. Ja nie mogłam jej tak łatwo utracić. Nie teraz, kiedy tak wiele musiałam powiedzieć Niallowi i poprosić go o wyjaśnienie kilku wątków, o których nie zawahał się wspomnieć w liście. Nie pokazałam go na razie nikomu. Przecież był skierowany tylko do mnie. Prywatna korespondencja, której wolałabym nigdy nie ujrzeć na oczy. Jak on mógł to zrobić? Dlaczego zdecydował się na tak desperacki krok? Równie dobrze mógł po prostu się wyprowadzić. Sam chwalił się kiedyś, że umie dobrze się ukryć. W prawdzie był znany prawie na całym świecie, ale samobójstwo było chyba najgorszą opcją ze wszystkich, które ułożyłam sobie w głowie przez tych kilkadziesiąt niepewnych minut.
            Nie mogłam usiedzieć na niewygodnych, szpitalnych krzesełkach przymocowanych do ściany w kolorze błękitnym. Lou kilka razy próbował mnie uspokajać, ale nie pomagał. Byłam na niego wściekła. Gdyby nie Liam, moglibyśmy już planować pogrzeb. W prawdzie sama miałam sobie wiele do zarzucenia. Czytając ten przeklęty list mogłam od razu dzwonić na pogotowie. Tych kilka cennych minut mogło o wszystkim zdecydować. Teraz pozostało oczekiwanie. Patrzyłam z nadzieją na każdą pielęgniarkę i lekarza, którzy wybiegali z pomieszczenia, w którym znajdował się Horan. Za każdym razem powtarzali, iż później udzielą informacji. Doliczyłam się przynajmniej ośmiu woreczków ze zgodną krwią. Byłam gotować oddać swoją własną, byle tylko Niall przeżył.
- Mel, powinnaś usiąść – szepnął Louis, ciągnąc mnie za rękę. – Zaszkodzisz sobie i dziecku, a Niallowi wcale to nie pomaga.
- A co ty możesz wiedzieć? – Warknęłam, mierząc go spojrzeniem. Zmarszczył brwi w pytającym geście. Wyrwałam rękę z lekkiego uścisku. – Pogadamy o tym później.
- Ale Mel…
- Bądź wreszcie cicho, bo nie mogę się skupić.
            Oparłam się o ścianę po przeciwnej stronie, a wzrok utkwiłam w lśniącej podłodze. W myślach odliczałam do stu mając nadzieję, że dzięki temu czas zleci mi szybciej. Nic z tego. Po dotarciu do tysiąca przeszłam korytarzem do automatu z przekąskami. Tam właśnie stał Harry, tępo wpatrując się w batony. Położyłam dłoń na jego ramieniu. Nawet się nie poruszył. Dostrzegłam samotną łzę spływającą po policzku. Otarłam ją szybko. Chciałam powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale to nie te słowa wyszły z moich ust.
- To wszystko moja wina – westchnęłam, próbując powstrzymać łamiący się głos. – Gdyby nie ja…
- Nie gadaj głupot – wychrypiał Styles, patrząc na mnie ze smutkiem. – Jeśli kogoś powinniśmy obwiniać, to Lou. On jest za to wszystko odpowiedzialny, chociaż nikt otwarcie nie zechce tego przyznać.
- Harry, ty wiesz, prawda?
            Kędzierzawy skinął niechętnie głową. Nie miałam pojęcia, czy dobrze zrozumiał moje pytanie, ale jego wymowne spojrzenie zdradzało wszystko. Musiał być powiernikiem wielu tajemnic. Nie tylko moich, a również Louisa. Dlaczego nie potrafiłam uwierzyć w słowa Irlandczyka kiedy mówił, że dokonałam złego wyboru? Odpowiedź jest prosta: miłość jest ślepa. Teraz jednak z każdą minutą zaczynałam wątpić w prawdziwość moich uczuć względem Tomlinsona. Wszystko się skomplikowało, chociaż tego nie planowałam. Musiałam podjąć w ciągu kilku dni decyzję, od której zależało wszystko. Również dobro zespołu.
- Na co masz ochotę? – Do mojego umysłu dotarł głos Harry’ego. Znów wpatrywał się w batoniki.
- Nie jestem głodna – odpowiedziałam z wątłym uśmiechem, kierując spojrzenie na Zayna, który właśnie rozmawiał z Paulem.
            Schowałam dłoń do kieszeni bluzy, w której znajdował się list pożegnalny. Wciąż miałam nadzieję, że za kilka minut będę mogła go podrzeć na drobne części i spalić. Zauważyłam, jak Paul zerka w moją stronę. Oczywiście nie zdziwiło mnie to nieme oskarżenie. Nie mogłam już dłużej wytrzymać. Pozwoliłam łzom płynąć swobodnie. Gdybym nie pojawiła się w życiu chłopaków z One Direction ich życie z całą pewnością wyglądałoby zupełnie inaczej. Zespołowi nie groziłby upadek.
- Zjedz. – Harry wcisnął do mojej dłoni batonik. Żołądek sprzeciwił się głośno. W ustach poczułam żółć. Zwalczyłam odruch wymiotny i odwinęłam papierek. Mimo wszystko musiałam myśleć o dziecku.
            Drzwi do sali Nialla otworzyły się szeroko. Lekarz zamienił kilka słów z Paulem, który po chwili przyzwał mnie skinieniem ręki. Moje serce stanęło w miejscu, a krew odpłynęła z twarzy. Zachwiałam się i gdyby nie Harry, zapewne bym się przewróciła. Spojrzał na mnie z troską i pozwolił, bym chwyciła go pod ramię. Miałam do pokonania zaledwie dziesięć metrów, ale odniosłam wrażenie, iż przejście tej odległości zajęło całą wieczność. Lekarz uśmiechnął się delikatnie.
- Uratowała pani życie swojemu przyjacielowi – oznajmił z powagą. – Jeszcze piętnaście minut i byłoby za późno.
- Czyli… on przeżyje?
- Oczywiście. W prawdzie ubytek krwi był znaczny, ale w tej chwili dostaje dziesiątą jednostkę. Myślę, że za kilka godzin powinien dojść w pewnym stopniu do siebie.
Czułam, że lekarz chce mnie o coś zapytać, ale puściłam ramię Harry’ego i weszłam do pomieszczenia. Rzeczywistość przytłoczyła mnie znacznie bardziej, niż się spodziewałam. Leżąc w białej pościeli Niall wyglądał na potwornie bladego. Zbliżyłam się niepewnie. Czy aby na pewno to właśnie mnie chciałby widzieć zaraz po przebudzeniu? Do tej pory byłam egoistką. Teraz chciałam zmienić podejście. Niall był najważniejszy. Przysunęłam krzesło tak, by usiąść tuż przy łóżku. Drżącymi, spoconymi dłońmi dotknęłam bandaży na jego nadgarstkach. To wszystko moja wina.
- Niall, przepraszam – wykrztusiłam, przeczesując palcami jego włosy. – Jeśli mnie słyszysz to wiedz, że mam straszne wyrzuty sumienia. Chcę byś mi wybaczył. – Zerknęłam na wejście chcąc się upewnić, że nikt nie usłyszy kolejnych słów. Nerwowo zagryzłam dolną wargę, pochylając do jego lewego ucha. Szepnęłam w końcu: – Lekarze się pomylili. Gdybyś tylko poczekał tych kilka dni, to byś się dowiedział…
- Mel, powinniśmy wracać do domu – zakomunikował Louis, zjawiając się w sali niczym duch. Podskoczyłam na krześle.
- Nigdzie nie idę. Muszę tu zostać… Niall mnie potrzebuje…
- Przez kolejne godziny będzie spać. Jest pod wpływem silnych leków. – Szatyn wyglądał na mocno spiętego. Podał mi kurtkę. – Liam i Harry tutaj zostaną. Ty powinnaś odpocząć.
            Niechętnie podniosłam się z krzesła. Bałam się, że gdy tylko opuszczę to miejsce, do mojego życia zawita kolejny koszmar. Ostatni raz zerknęłam na twarz Irlandczyka, która nabierała kolorów. W myślach obiecałam sobie, że wrócę tutaj za kilka godzin. Nawet, jeśli Louis mi tego zabroni.

_______________________________________________________
Możecie zabić mnie z dwóch powodów:
1. Mało brakowało, a zapomniałabym o dodaniu tego o. Dziś jestem totalnie nie do życia.
2. Tak, to nie jest epilog. Zgadza się. Po Waszych komentarzach i kilku konsultacjach stwierdziłam, że kilka wątków muszę w pełni wyjaśnić. Będzie więc jeszcze jeden rozdział, a epilog w takim razie dopiero za tydzień :) 

11 komentarzy:

  1. Uff ... Ciesze sie i z tego że opóźniłaś epilog i z tego że Niall żyje...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kamień spadł mi z serca! Myślałam już, że chcesz zakończyc jedną z histori które bardzo uwielbiam! Wprost kocham! Zresztą mam małą nadzieje, że wszystko się wyjaśnie w zsprawe Louisa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ufff. Niall żyje. Najlepsza wiadomość jaka mogła się w tym rozdziale pojawić. Oby szybko wrócił do zdrowia.
    Louis. Parszywy Louis. Co on kryje?! Mówiłam Ci, że od początku wydawał mi się podejrzany. Nie mogę doczekać się, żeby odkryć, co tak naprawdę chodzi mu po głowie. Harry i Niall wiedzą, Mel musi to odkryć.
    + Błagam, opóźnij epilog. Nie chcę, żeby ta historia się kończyła :(

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie, nominowałam Cię do LA :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak cholernie bałam się przeczytać ten rozdział. Tak bałam się, że nasz kochany blondasek umrze. Ale na szczęście mam ogromną ulgę, bo przeżył. Teraz się bardzo cieszę. Mam nadzieję, że dowie się o nie ciąży Mel i rozkwitnie na nowo. Teraz jestem ciekawa kłamstw i tajemnic Louisa ten skurczybyk nie powinien być z Mel, wrr! /kufer-szczęścia/

    OdpowiedzUsuń
  5. matko znów doprowadziłaś mnie do palpitacji serca! rozdział na prawdę świetny, lepszego nie mogłam sobie wymarzyć. chciałabym się dowiedzieć co takiego skrywa tomlinson i żeby mel wreszcie przejrzała na oczy i była z horanem. niall chyba już jej udowodnił, że naprawdę ją kocha. szkoda, że zauważyła to dopiero gdy coś mu się stało. człowiek zawsze myśli trzeźwo dopiero po jakieś tragedii :o czekam na następną notkę, ale mimo wszystko wolałabym żeby ta historia się jeszcze nie kończyła :( [possess-my-heart]

    OdpowiedzUsuń
  6. jejku! aww! jak dobrze, że to nie koniec! szkoda tylko, że jeszcze tylko jeden rozdział i epilog! :(
    chciałabym cię poinformować, że zostałaś nominowana do Libsten Award na moim blogu (http://theysaywearetooyoungonedirectionstory.blogspot.com/p/libsten-award.html)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wchodzę na bloga i patrzę, a tutaj rozdział 35. Fajnie, że jeszcze trochę do prolgu, nawet jeżeli to tylko tydzień. Ja chyba zwariuję z niecierpliwości - jaką tajemnicę skrywa Louis?! Po prostu mnie zżera, taka jestem ciekawa. Całe szczęście, że z Niallem będzie wszystko dobrze. Ciekawe co będzie jak się obudzi...

    OdpowiedzUsuń
  8. Nawet nie wiesz jak się cieszę że nie skończyłaś jeszcze pisać!:*

    Nominowałam cię do Liebster Awards : *
    http://onedirectionihiszpanka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Zostałaś nominowana do LIEBSTER AWARD.
    Więcej informacji na /kufer-szczęścia/. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hm. Od czego by tu zacząć. No dobra. Masz przepiękny szablon! Po prostu zakochałam się w nim! A co do bloga: jest boski ! Prześwietnie piszesz ! Kocham tego bloga <3
    http://make-me-happy8.blogspot.com/ zapraszam :*

    OdpowiedzUsuń